Długi cień szlachectwa. Fragmenty książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (I)

„Państwo to ja” – miał mawiać Ludwik XIV. W rzeczywistości sławne słowa nigdy nie padły z ust francuskiego Króla Słońce. Z powodzeniem mógłby je jednak wypowiedzieć dowolny polski szlachcic i wcale nie byłaby to z jego strony czcza przechwałka.

Rys. Tomasz Wilczkiewicz

Prolog Państwo polskie, a następnie zjednoczone państwo polsko-litewskie z czasów od XV do XVIII stulecia określa się często mianem Rzeczpospolitej szlacheckiej. Zupełnie słusznie. Podczas gdy w innych krajach Europy władzę dzierżyli monarchowie zmuszeni godzić i uwzględniać interesy różnych stanów, nad Wisłą pełną kontrolę zawłaszczyła jedna tylko cząstka społeczeństwa.

Naszym królom związano ręce. Chłopi nie mieli ani wolności, ani nawet statusu pełnoprawnych ludzi. Mieszczanie zostali wyzuci z wpływów i podporządkowani elicie, która pogardzała nimi i w najmniejszym stopniu nie liczyła się z ich interesem. Prawa obywatelskie w Rzeczpospolitej zarezerwowano wyłącznie dla panów herbowych, szlachciców.

Szlachta wybierała królów, ustanawiała przepisy, obsadzała sądy, decydowała o wojnach i podatkach, zajmowała urzędy i synekury – początkowo te najcenniejsze, z czasem niemal wszystkie bez wyjątku. System, który zrodził się nad Wisłą, był ewenementem. Badacze tematu podkreślają, że nigdzie indziej w Europie szlachta nie zyskała równie wielkich, nieposkromionych swobód i uprawnień. Nigdzie też nie doszło do tak wielkiego wyobcowania elity od reszty społeczeństwa.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-09-07

Kamil Janicki