Niechciane dziedzictwo. Antysemityzm w naszym kraju

Świat polskich Żydów, ich ośmiusetletnia obecność w polskich dziejach, jawi się jak mityczna Atlantyda, hieratyczna, tajemnicza, zarazem bliska, z tą jednak różnicą, że nikt nie chce jej poszukiwać. Wyparta ze zbiorowej pamięci, stłamszona w pamięci indywidualnej, z każdym pokoleniem traci na konturze. 

Fot. Wikimedia

Blaknie. To paradoks, nie pierwszy, że pamięć o spuściźnie polskich Żydów trwa niczym mgławica wyłącznie dzięki antysemitom. To ich ekscesy przywracają nam pamięć. Burzą spokój, każą zadawać pytania i sobie odpowiadać.

Nam, którym barbarzyństwo polskie, a tym jest – szeroko obecny także w wielu krajach świata – antysemityzm, ciąży, rodzi poczucie wyrządzonej rodakom, polskim Żydom, krzywdy. Holocaust, pogromy powojenne, rok 1968, formują pasmo bólu, którego wielu nie uznaje, a jeśli już, to z haniebną satysfakcją: należało się im.

Agnieszka Dobkiewicz, autorka książki badająca dzieje polskich Żydów w XX wieku, postanowiła określić ich obecność, a raczej nieobecność, w pojęciu „pożydowskość”. To termin, jak pisze, który „nie ogranicza się do Polski, choć w Polsce z uwagi na wspólną tysiącletnią historię jest szczególnie widoczny, oczywiście pod warunkiem, że chce się ją widzieć. Profesor Jakub Goldberg mówił, że nie ma historii Żydów bez historii Polski i nie ma historii Polski bez historii Żydów”. Autorka eksploatuje więc zabieg przywracania pamięci o Żydach, którzy zapisali się dobitnie w dziejach kultury polskiej, zabieg nazwijmy stereotypowy, bo dużo ciekawsze byłoby takie ujęcie zagadnienia, które pokazuje nie to, co w pamięci ocalało, ale co zostało kompletnie wyparte, więc pominięte. Brak wiedzy jest też przecież symptomem stanu świadomości. Może nawet boleśniejszym…

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-08-25

Henryk Martenka