Mechanik z bronią maszynową. Najdziwniejsze polskie sprawy kryminale

Chęć zemsty coraz częściej doprowadza ludzi na salę sądową. Niestety, często oskarżeni odpowiadają wówczas za najcięższą zbrodnię, czyli zabójstwo. Motywy natomiast są czasami zadziwiające. 

Rys. Katarzyna Zalepa

Niedawno Sąd Najwyższy uznał za bezzasadną kasację w sprawie Justyny K., skazanej za zabójstwo sąsiada z zemsty za… zamordowanie psa. Tym samym utrzymany został wyrok drugiej instancji – 16 lat więzienia. Wszystko zaczęło się pięć lat temu, gdy w kompleksie leśnym na Lubelszczyźnie znaleziono poranione zwłoki 36-letniego mężczyzny. W związku z tą sprawą policja zatrzymała trzy osoby: właśnie 29-letnią Justynę K., jej 51-letniego partnera Krzysztofa Ł. i 31-letniego Stanisława K.

Jak później ustalono w śledztwie, kobieta zabiła, bo pokrzywdzony miał się przyznać do zabicia jej psa ze szczególnym okrucieństwem. Po zabójstwie Justyna K. i jej wspólnicy usiłowali poćwiartować zwłoki m.in. piłą spalinową, potem wywieźli ciało do lasu.

Strzelanina przy przedszkolu

Równie tragiczny był finał kłótni o siedemset złotych w zazwyczaj spokojnej dzielnicy willowej na warszawskim Targówku. To właśnie tam 48-letni Dariusz D. miał swój warsztat samochodowy, który sąsiadował z przedszkolem. Tuż po godz. 16, gdy doszło do strzelaniny, dzieci były jeszcze w środku. Powodem była awantura z klientem, 32-letnim Tomaszem T., który miał pretensje z powodu źle wykonanej naprawy auta.

Gdy doszło do szamotaniny, właściciel warsztatu tak się zezłościł, że wyciągnął z bagażnika swojego samochodu pistolet maszynowy i zaczął strzelać do klienta. Ten, trafiony serią, zginął na miejscu. Spanikowany mechanik zapakował ciało do samochodu ofiary i odjechał. Porzuconego czarnego saaba ze zwłokami policjanci znaleźli następnego dnia w podwarszawskim Sulejówku. Sprawca tymczasem zniknął. Został odnaleziony dopiero po dwóch latach w Anglii.

Wcześniej był „numerem 1” na liście najbardziej poszukiwanych przestępców w Polsce. Już na pierwszym przesłuchaniu Dariusz D. przyznał się do zabójstwa i przedstawił swoją wersję wydarzeń. Mówił, że strzelał do ofiary (padło 15 strzałów), ale… chciał tylko postraszyć, a nie zabić.

– Pan Tomasz nie chciał mi oddać pieniędzy za naprawę jego samochodu i był wobec mnie bardzo agresywny, ubliżał mi. Bałem się go, bo znał ludzi, którzy mnie nachodzili i żądali haraczu. Dlatego wyciągnąłem z bagażnika broń i jakoś tak strzeliłem w ziemię, żeby było słychać głośny huk. Ale on się wcale nie przestraszył i chciał mi zabrać ten pistolet. To strzelałem dalej… A później to już nic nie pamiętam.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-06-16

Jacek Binkowski