Jak Kaczyński pomógł Tuskowi. Rozmowa z prof. RYSZARDEM PIOTROWSKIM

Ustawa o powołaniu Państwowej Komisji do spraw Badania Wpływów Rosyjskich na Bezpieczeństwo Wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007 – 2022, podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, a później przez niego nowelizowana, wywołała awanturę w kraju, Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych.

Fot. Wikimedia

– Wielu prawników twierdzi, że ta ustawa jest niekonstytucyjna. W jakich punktach? 

– (śmiech) I w ogóle, i w szczególe. I pod każdym innym względem (*). 

– To pomówmy o tych szczegółach. 

– Ta ustawa tworzy mechanizm karania retroaktywnego (działanie prawa wstecz) zachowań zgodnych z prawem. Jeżeli działanie, które nie było bezprawne, nagle staje się bezprawne, to podważa to zaufanie obywateli do państwa, pewności prawa i jest niezgodne z artykułem 2 Konstytucji RP. Ustawa w sposób arbitralny stwierdza, że polscy przedstawiciele pod wpływem Rosji podejmowali rozmaite czynności. Jest więc niezgodna z art. 30, który mówi, że państwo prawne ma dwa filary: zakaz arbitralności w działaniu władzy oraz poszanowanie godności. 

– Co więc ma zrobić państwo, w którym od 30 lat – nawet w Sejmie na korytarzach – opowiada się o łapówkach, jakie przyjmowali nasi politycy przy podpisywaniu ważnych umów z Federacją Rosyjską? 

– Są odpowiednie służby, prokuratura, które powinny się tym zająć. Mamy przepisy: przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków. Mamy wreszcie przepis Kodeksu karnego o zdradzie dyplomatycznej. I to wszystko powinno funkcjonować. 

– Ale widać nie funkcjonowało. 

– Jeżeli członek NATO i Unii Europejskiej ma tak dziurawą infrastrukturę bezpieczeństwa, że trzeba powołać organ administracji będący w istocie sądem, to jest to prawdziwy skandal. 

– Lepiej późno przeciwdziałać niż wcale. 

– Przecież obecna koalicja rządzi już osiem lat. Więc chyba miała wystarczająco dużo czasu, żeby sięgnąć po wspomniane instrumenty prawem przewidziane. Jeżeli robi się to dopiero teraz, kilka miesięcy przed wyborami, to moim zdaniem chodzi o to, żeby przekonać wyborców, że na opozycję nie należy głosować. 

– Komisja otrzymała szereg niespotykanych uprawnień dla organów administracji państwowej, np. zakaz pełnienia funkcji. 

– W cywilizowanych krajach takie uprawnienia mają tylko sądy powszechne, które są niezawisłe i bezstronne, czego o tej komisji z pewnością nic takiego nie będzie można powiedzieć. Jej członkowie nie będą mogli być pociągnięci do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania funkcji w komisji. 

– Sędziowie także nie odpowiadają za wydanie najbardziej skandalicznych wyroków. – Ale komisja nie jest sądem, a sędziowie ponoszą odpowiedzialność dyscyplinarną. 

– W przeciwieństwie do zwykłych sejmowych komisji śledczych, które kończą swoją działalność wraz z końcem sejmowej kadencji, komisja do badania wpływów rosyjskich ma pracować także po wyborach. 

– Posłużę się klasykiem, który twierdził, że „w miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa zaostrza się” (Stalin – przyp. autora). Jeżeli zwolennicy tej ustawy pozostaną przy władzy, to będą potrzebowali „igrzysk” i komisja może się przydać do pognębienia opozycji ukształtowanej w wyniku wyborów. 

– Od postanowień komisji będzie można się odwołać do sądu administracyjnego. 

– Sąd administracyjny nie będzie prowadził postępowania dowodowego w tym zakresie, w jakim komisja może stosować środki karne. 

– Ale może zmusić komisję, żeby jeszcze raz sprawdziła zasadność takiej decyzji. 

– To w praktyce nie będzie miało żadnego znaczenia. Jeżeli komisja uzna, że ktoś działał pod wpływem czy na zlecenie strony rosyjskiej, a sąd administracyjny to zaneguje, straty wizerunkowe takiej osoby będą nieodwracalne, zwłaszcza że posiedzenia będą jawne i w obecności mediów. Widać, że PiS-owi nie wystarczają argumenty stosowane w polemice politycznej i sięga po środki specjalne. A przecież artykuł 11 Konstytucji RP mówi, że partie polityczne mają działać metodami demokratycznymi. Nie ma wątpliwości, że w komisji będą dominować osoby związane z PiS-em, a jej przewodniczącego mianuje premier. Pamiętajmy też, że będzie miała również ona dostęp do akt, które nie zostały wykorzystane procesowo. 

– Niektórzy politycy prawicy w kuluarowych rozmowach przyznają, że autorzy ustawy posunęli się za daleko. 

– Można sobie wyobrazić sytuację, gdy dzisiejsza opozycja wygra wybory. Karta się odwróci i nowe władze albo wymienią członków komisji, albo stworzą nową do spraw badania naruszania konstytucji i standardów prawa europejskiego przez Zjednoczoną Prawicę. Tylko czy w takim państwie chcielibyśmy żyć?

Prawdziwa cnota krytyk się nie boi

O wspomnianym akcie prawnym wypowiedziały się również inne osoby.

Ryszard Czarnecki, europoseł (PiS): 

W Parlamencie Europejskim właśnie mieliśmy debatę nad raportem komisji INGE (Komisja Specjalna ds. Obcych Ingerencji we Wszystkie Procesy Demokratyczne w Unii Europejskiej, w tym Dezinformacji), w której także pracuję. Podobna komisja, zajmująca się wpływami rosyjskimi, działa w parlamencie francuskim, gdzie przesłuchiwani są byli i obecni politycy. Dlatego nie widzę żadnych przyczyn, dlaczego taka komisja nie może działać w Polsce. Po przeczytaniu ustawy uważam, że nie można mieć do niej większych zastrzeżeń. Widzę tu wiele podobieństw do komisji do spraw usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa. Wbrew różnym krytykom ustawa przewiduje także możliwość odwołania się od jej decyzji do sądu administracyjnego. Nawet opozycja nie może uciec od pytania o rosyjskie wpływy w Polsce, które, jak powszechnie wiadomo, były bardzo silne, a agentura rosyjska w naszym kraju była i być może nadal jest bardzo rozbudowana. Przecież to za rządów PO-PSL w 2011 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w swoim raporcie informowała o olbrzymim zainteresowaniu Rosjan polską energetyką. Dziś jesteśmy krajem frontowym i dlatego taka lustracja z pewnością się przyda. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi, więc dziwię się, że opozycja reaguje tak histerycznie. 

PiS strzelił sobie w stopę

 Poseł Jan Grabiec, rzecznik Platformy Obywatelskiej: 

Prezes Kaczyński jest zapewne rozżalony, że przez osiem lat sprawowania władzy służby specjalne kontrolowane przez jego rząd nie znalazły niczego na Tuska i nie były w stanie postawić mu najmniejszego zarzutu. Sondaże PiS-u nie rosną, nie ma szans na samodzielne rządzenie. Dlatego powstał pomysł powołania tej niekonstytucyjnej komisji i zaatakowania głównego konkurenta. Postanowili zaatakować Tuska, który stał się niekwestionowanym liderem opozycji i już wiele razy pokonał PiS. Uprawnienia tej komisji są tak duże, że można będzie za jej pomocą nie tylko zdyskredytować przeciwnika, ale wręcz zablokować mu możliwość pełnienia funkcji publicznych. I to chyba było najbardziej pociągające dla Jarosława Kaczyńskiego. Nie wiem, kto przygotował taką formę prawną tej ustawy, ale z pewnością wyrządził PiS-owi niedźwiedzią przysługę. Nawet wielu ludzi sympatyzujących ze Zjednoczoną Prawicą uważa, że ta ustawa jest nie do obrony. Już teraz widać, że PiS popełnił błąd. Uchwalenie tej ustawy bardzo zmobilizowało naszych wyborców. Ta komisja jest niekonstytucyjna, dlatego nasze ugrupowanie nie wystawi do niej żadnego kandydata. To przejaw putinizacji systemu prawnego w Polsce i wydaje mi się, że nikt uczciwy nie zdecyduje się stawić na wezwanie tej komisji, ale oczywiście każdy będzie musiał podjąć taką decyzję osobiście. Ponieważ PiS zamierza wykorzystywać komisję w kampanii wyborczej, dlatego na razie nie będziemy publicznie informować o naszej strategii. Zrobimy to w odpowiednim czasie, żeby pożałowali tego, że ją powołali, ale już teraz widać, że jeżeli PiS chciał z komisji zrobić główną oś kampanii, to strzelił sobie w stopę. W mediach pojawiły się plotki, że komisja nie powstanie. Ale PiS zaszedł już za daleko siłą rozpędu, a Kaczyński rzadko się cofa i najczęściej prze do ściany. Idziemy do wyborów z zamiarem przywrócenia praworządności po zdobyciu władzy. Dlatego po zwycięstwie nie będziemy wykorzystywać tej komisji do doraźnych celów politycznych. 

Wywrócenie stolika 

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego: 

W ostatnich dekadach dobrobyt Europy opierał się na tanich produktach konsumpcyjnych z Chin i tanich surowcach energetycznych z Rosji. Więc żeby być konsekwentnym, przed taką komisją należałoby postawić polityków, którzy popierali integrację europejską oraz chcieli wiązać Polskę z Trumpem. Czyli wszystkich. Mówię to oczywiście żartem, żeby pokazać absurdalność powołania takiej komisji. Według aktualnych sondaży opozycja może przegrać tylko sama ze sobą. Powołanie komisji jest więc świetnym sposobem na odciąganie uwagi opinii publicznej przed kolejnymi kryzysami w obozie władzy, jakie zapewne się pojawią. Ludzie będą śledzić kontrowersje związane najpierw z jej powołaniem, potem składem, następnie osobami wezwanymi na przesłuchanie itd. Sprawy socjalne już nie działają, 800 plus nie wywołało żadnego skutku. PiS znalazł się w defensywie i dlatego powołanie tej komisji jest próbą wywrócenia politycznego stolika. Tylko czy szukanie rosyjskich agentów będzie atrakcyjnym tematem dla wyborców? Ta ustawa została tak napisana, że wywołuje jednoznaczne emocje. Nie można o niej powiedzieć jak kiedyś Wałęsa: „Jestem za, a nawet przeciw”. Oznacza to, że PiS chce, żeby wszyscy ci, którzy się jeszcze wahają, odeszli teraz i zostali tylko ci najbardziej zdecydowani. Nie jest to więc z pewnością sposób na pozyskanie wyborców umiarkowanych czy wahających się, a tylko tak można wygrać wybory. Na razie pierwszym zwycięzcą po uchwaleniu tej ustawy został Donald Tusk i było to intencjonalne działanie ze strony PiS-u, który chce, żeby przewodniczący Platformy był symbolem całej opozycji, gdyż jest politykiem o bardzo dużym elektoracie negatywnym. Każdy inny polityk opozycji, mniej radykalny i wyrazisty, byłby dla PiS-u trudniejszym przeciwnikiem. Jest tylko pytanie, czy nie przeszarżowano z treścią tej ustawy. Ale o wszystkim będą decydowały sondaże. Trzeba się było bardzo starać, żeby w pierwszej dobie skrytykowały tę ustawę nie tylko partie opozycyjne, lecz także Komisja Europejska i Departament Stanu USA. Wizerunek partii skonfliktowanej z całym światem jest dobrym pomysłem na skonsolidowanie szeregów, pod warunkiem że przygotowuje się do porażki w wyborach. Jeżeli jednak chce wygrać, to zapewne będą próbowali jeszcze coś zmienić w tej ustawie. 

Prezydent rzuca koło ratunkowe 

Jak wspomniał już prof. Rafał Chwedoruk, PiS z premedytacją uchwalił ustawę o komisji w tak radykalnym kształcie. Kaczyński chciał w ten sposób pomóc Donaldowi Tuskowi w zmarginalizowaniu opozycji. I to się udało.

Jeszcze pod koniec maja prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz i jego polityczny partner prezes Polski 2050 Szymon Hołownia podobnie jak część lewicy, zarzekali się, że nie pójdą na marsz 4 czerwca, jaki organizuje Koalicja Obywatelska. Sejm przegłosował ustawę 26 maja. Andrzej Duda miał 21 dni na jej podpisanie. Zrobił to po kilkudziesięciu godzinach. Jego podpis sprawił, że Włodzimierz Czarzasty, Kosiniak-Kamysz i Hołownia nie mieli innego wyjścia, jak ukorzyć się przed Tuskiem i zapewnić, że zjawią się na marszu. 

Teraz Zjednoczona Prawica PiS i Jarosław Kaczyński mają tylko jednego przeciwnika: Donalda Tuska, którego elektorat negatywny dochodzi do 56 proc. (ufa mu 28 proc.) i jest zbliżony do tego, jaki ma prezes PiS-u. W tej sytuacji coraz bardziej realne staje się marzenie Tuska, czyli wspólna lista opozycji (oczywiście bez Konfederacji). Paradoksalnie to także marzenie Kaczyńskiego. W 2019 r. wspólna lista PO, PSL, SLD, Nowoczesnej, Zielonych w wyborach do Parlamentu Europejskiego aż 7 procentami przegrała z listą Prawa i Sprawiedliwości. Także na Węgrzech podobny eksperyment się nie udał i w ostatnich wyborach parlamentarnych koalicja siedmiu partii opozycyjnych przegrała z kretesem z Fideszem Orbána.

Efekt przepychanek PiS – PO jest taki, że już dziś znamy zwycięzcę wyborów. Jest nim PO – PiS. Kilkanaście lat temu łączne poparcie dla obu partii wynosiło około 50 proc., dziś dochodzi do 80 proc. Na scenie politycznej nie ma już miejsca na żadną inną znaczącą siłę, i o to chodzi i Tuskowi, i Kaczyńskiemu.

***

Gdy w PiS-ie spierano się nad sensownością komisji, Andrzej Duda wykazał się wyjątkowym jak na niego zdecydowaniem i już 2 czerwca złożył do laski marszałkowskiej nowelizację ustawy, którą wcześniej tak szybko podpisał. – Wokół komisji jest wiele protestów, wiele dyskusji, jest też i wiele nieprawd, które się pojawiły w mediach po części ze złej woli, próby storpedowania komisji, ale, niestety, też i z braku wiedzy i profesjonalizmu komentatorów – oświadczył prezydent. Duda zapowiedział następujące zmiany: 

– W komisji nie będą zasiadać posłowie ani senatorowie. – Środek odwoławczy od decyzji podejmowanej przez komisję nie będzie kierowany do wojewódzkiego sądu administracyjnego, tylko do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Jednak na życzenie skarżącego właściwym sądem może być także sąd apelacyjny w miejscu jego zamieszkania, z możliwością wniesienia środka odwoławczego do Sądu Najwyższego. 

– Ustawa przewiduje środki zaradcze takie jak zakaz sprawowania funkcji, zakaz dostępu do informacji tajnych, zakaz posiadania broni. Prezydent zaproponował, żeby te wszystkie środki zaradcze zostały zlikwidowane. W ich miejsce komisja będzie mogła tylko orzec, że osoba, wobec której ustalono, że działała pod rosyjskimi wpływami, nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym. 

– Ustawa przewidywała jawne obrady komisji. Prezydent chce to wzmocnić, tak żeby wszystkie jej działania były jawne poza wyjątkowymi sytuacjami dotyczącymi bardzo wysokiej klauzuli tajemnicy państwowej. 

Najbliższe posiedzenie Sejmu rozpocznie się 13 czerwca. Czy ta nowelizacja będzie wówczas procedowana, tego nie wiemy. Wszystko zależy od tego, czy inicjatywa ustawodawcza prezydenta była spontaniczna, czy uzgodniona z Kaczyńskim. 

 

2023-06-09

Krzysztof Różycki