PiS już nie rządzi, więc można rozpocząć dyskusję
Redaktor Chrabota uważa, że skoro PiS, który słynie z eurosceptycyzmu, został odsunięty od władzy, teraz jest idealny czas, by rozważyć różne opcje:
„Temat wspólnej waluty nie pasował bowiem do celebrowanej z pietyzmem przez liderów PiS protokolarnej niechęci do wszystkiego, co obce. Brukseli, Paryża, Niemców czy euro. Było w tym zresztą sporo oszustwa, koryfeusze niechęci do wspólnej waluty przyjmowali w niej spore kwoty, choćby z tytułu posiadanego mandatu w Parlamencie Europejskim. Ale pomińmy ten wątek, bo ważniejsza jest poważna dyskusja o wspólnej walucie„.
Populistyczna prawica blokowała ten temat
Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” nie bez racji twierdzi, że gdy rządziła populistyczna prawica, której politycy cały czas mieli na ustach frazesy o suwerenności i podmiotowości w każdym wymiarze, w Polsce nie można było dyskutować o wprowadzeniu euro. Ponieważ gdyby ktoś taką debatę zainicjował, można zakładać, że zostałby okrzyknięty zdrajcą:
„Za rządów Prawa i Sprawiedliwości temat stał się tabu. Nie twierdzę, że należy zatkać uszy na argumenty przeciw. Są i mają swoją wagę. W czasach rządów populistycznej prawicy nie można było jednak na ten temat nawet dyskutować. Rząd taką debatę odrzucał z zasady„.
Dobre rozwiązanie w trudnych czasach?
Bogusław Chrabota niczego nie przesądza, nie stawia kategorycznych tez. Formułuje natomiast interesujące hipotezy, przytoczmy kolejny fragment jego artykułu:
„A może czas, w którym żyjemy, wojna u sąsiadów i konflikty w rejonie Bliskiego Wschodu temu nie służą? Co nam da wypełnienie kryteriów konwergencji? Czy nas wzmocni i czy to dobry moment, by stabilizować gospodarkę, spełniając wymogi z artykułu 140 ust. 1 traktatu o funkcjonowaniu UE?”.
Argumenty zwolenników i przeciwników wprowadzenia euro
Aby móc finansować rozwój kraju, należy bezsprzecznie wejść do strefy euro – stwierdzili zwolennicy euro swego czasu podczas debaty oksfordzkiej, którzy popierali tezę: „Polska powinna jak najszybciej wejść do strefy euro”, a panel dyskusyjny zorganizował Europejski Kongres Finansowy.
Przeciwnicy przyjęcia wspólnej waluty są zdania, że trwanie przy złotym zwiększa konkurencyjność polskiej gospodarki.
– Strefa euro odbiega od optymalnego obszaru walutowego, powstała z imperatywu politycznego. Ale jeśli mamy silny imperatyw polityczny, to będziemy ją wzmacniać (…) Mamy bardzo silny imperatyw polityczny, doskonalący się w koordynacji polityki makroekonomicznej – argumentował Bogusław Grabowski.
Podkreślił, że Europa mierzy się z ogromnymi wspólnymi wyzwaniami, które wymagają solidarnych działań w ramach wspólnoty. Aby sobie z nimi poradzić, trzeba skupić się na wspólnej i spójnej polityce. Te wyzwania to wojna, ale też zagrożenia klimatyczne, potencjalna migracja nawet 750 mln ludzi z „globalnego Południa”.
– Agresja Rosji na Ukrainę pokazuje, że w takiej sytuacji lepiej być w strefie euro. Z powodów ekonomiczny powinniśmy spełniać warunki, z powodu wojny powinniśmy to poważnie rozważyć. Ale to argument polityczny, a nie ekonomiczny – twierdzi Robert Gwiazdowski.
Prezes Narodowego Banku Polskiego uważa, że „suwerenny” polski bank centralny może prowadzić samodzielnie politykę pieniężną, to on podejmuje wiążące decyzje, a nie Europejski Bank Centralny. Jednak zwolennicy przyjęcia euro zauważyli w kwietniu 2023 roku, gdy miała miejsce ta debata oskfordzka, że mimo tej „suwerennej” polityki pieniężnej inflacja w Polsce była wtedy dwa razy wyższa niż w strefie euro.
Tym, co przysparza trudności strefie euro, było do tej pory określenie jednej stopy procentowej dla krajów będących na różnych etapach rozwoju gospodarczego jak Niemcy i Grecja. Jednak bank centralny strefy euro jakoś podołał, kilka miesięcy temu w tym celu wprowadził Instrument Ochrony Transmisji (Transmission Protection Instrument, TPI), umożliwiający zaostrzenie polityki monetarnej w jednych krajach, a luzowanie ich w innych.
– (…) pewne decyzje rozlewają się na całą Unię. Pozostając poza strefą euro, pozostajemy odbiorcami decyzji. Wejście to poszerzenie naszej suwerenności – powiedział jeden z uczestników debaty.
– Kurs walutowy pełni bardzo istotną rolę w przypadku ograniczenia elastyczności cen, a przede wszystkim płac – argumentował Stefan Kawalec.
Gdy gospodarka traci konkurencyjność, własna waluta może bardzo się przydać. Tak się bowiem składa, że im jest słabsza w porównaniu z innymi, tym produkowane towary mają za granicą niższą cenę, a to sprawia, że mogą zachować konkurencyjną.
Jak widać, są argumenty za i przeciw. Dziś nie rozstrzygniemy, co powinny zrobić władze Polski, natomiast na pewno warto dyskutować o euro.