R E K L A M A
R E K L A M A

Związki partnerskie z coraz mniejszymi prawami. Uroczystość poza Urzędem Stanu Cywilnego

Publikacja ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich w Rządowym Centrum Legislacji wywołała kolejny spór między Lewicą a Polskim Stronnictwem Ludowym. Minister Katarzyna Kotula wycofała się z propozycji organizacji ceremonii w Urzędzie Stanu Cywilnego oraz z pomysłu wewnętrznej adopcji dzieci, jednak politycy PSL wciąż nie wydają się być usatysfakcjonowani.

Fot. Wikimedia

Mała piecza kością niezgody

Ustawa znajduje się obecnie na etapie konsultacji publicznych i międzyresortowych, ale PSL już zapowiada, że nie poprze jej w wersji zaproponowanej przez minister Katarzynę Kotulę. Spośród 32 posłów PSL-u za projektem aktualnie opowiada się się maksymalnie pięciu członków, co nie wystarczy do uzyskania większości.

Jak informuje Onet, największe kontrowersje w PSL budzi kwestia tzw. małej pieczy, czyli możliwości częściowej opieki nad dzieckiem partnera w codziennym życiu. Dodatkowo w PSL pojawiają się wątpliwości co do formalizacji związków w Urzędzie Stanu Cywilnego.

Kilka dni temu, gdy na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano dwa projekty ustaw o związkach partnerskich, wielu polityków zabrało swój głos w tej sprawia. Jednym z nich była Urszula Pasławska z PSL. Zaznaczyła ona na antenie TVN24, że istnieje według niej potencjał na lepsze rozwiązania. Wyraziła też nadzieję, że projekt PSL dotyczący statusu „osoby najbliższej” w połączeniu z ustawą Lewicy doprowadzi do stworzenia przepisów, które można skutecznie wprowadzić.

Według Pasławskiej projekt minister Kotuli jest interesujący, ale opiera się na przekształceniu przepisów dotyczących małżeństw w taki sposób, że związki partnerskie będą podlegać niemal wszystkim regulacjom dotyczącym małżeństw, co stanowi dla PSL zbyt daleko idącą zmianę. PSL preferuje, by związki partnerskie miały możliwość samodzielnego ustalania praw i obowiązków u notariusza, bez konieczności wchodzenia w prerogatywy przysługujące małżeństwom.

Pasławska doceniła za to na wizji wycofanie się Lewicy z pomysłu adopcji dzieci w ramach ustawy, uznając to za ważny krok, który może ułatwić osiągnięcie porozumienia w kwestii opieki nad dziećmi.

Kotula zrobiła krok wstecz. Teraz czeka na PSL

Minister ds. równości Katarzyna Kotula w rozmowie z Onetem wyraziła oczekiwanie, że PSL ograniczy swoje żądania wobec projektu ustawy. Podkreśliła, że ze swojej strony Lewica wycofała się już z zapisów o ceremonii w urzędzie stanu cywilnego oraz przysposobieniu dzieci przez partnerów, co stanowiło znaczący kompromis. Kotula liczy teraz na podobny gest ze strony PSL, szczególnie w odniesieniu do rejestracji związków w urzędach stanu cywilnego, deklarując otwartość na rozmowy i wyjaśnienie wszelkich kwestii.

Odnosząc się do przepisu o „małej pieczy”, który budzi opór wśród polityków PSL, Kotula wyjaśniła, że dotyczy on sytuacji, gdy partner osoby wychowującej dziecko (a nie będący jego biologicznym rodzicem) mógłby uzyskać ograniczone prawa, na przykład do podpisania zgody na wycieczkę dziecka, jeśli drugi rodzic biologiczny nie zgłasza sprzeciwu. Podkreśla, że kwestie opieki nad dziećmi w ustawie są oparte na rozwiązaniach już istniejących w polskim prawie.

Gdzie będzie ta uroczystość?

Tutaj warto zatrzymać się na moment, ponieważ deklaracja Kotuli jawi się jako dość niejasna. Minister zapowiedziała wycofanie się z organizowania uroczystości w Urzędzie Stanu Cywilnego. Podstawowe pytanie, jakie należy sobie teraz zadać, brzmi „Gdzie w takim razie zawarcie takiego związku partnerskiego będzie się odbywać?”.

Jeśli wzięlibyśmy pod uwagę projekt sporządzony przez PSL, to wyglądałoby by to tak, że formalizacja innych związków niż małżeństwa odbywałaby się przed notariuszem. Ten sam notariusz potem zobligowany zostałby do poinformowania o związku USC.

Zdaje się zatem, że przy wycofaniu uroczystości w USC – jak zapowiedziała to Kotula – sam urząd stanowiłby jedynie miejsce, w którym podpisywano by stosowne dokumenty, jednak nie dałoby się w nim zainicjować samego wydarzenia ze świadkami i przysięgą. Tu zatem musiałyby zostać wprowadzone metody pozaustawowe, znane jako tak zwany ślub humanistyczny.

Taki ślub humanistyczny daje oczywiście wiele swobody, ponieważ nie stawia żadnych ograniczeń. Możesz zawrzeć tam związek na plaży, a zamiast przysięgi wygłosić choćby formułkę z „Gwiezdnych Wojen”. Wydaje mi się jednak, iż głównym problemem jest to, że nadal mówimy o czymś „poza” prawem, co mogłoby zasiać w osobach zawierających taki związek ziarno niepokoju – wszak to, co robią, dzieje się jakby po kryjomu, poza aparatem jurysdykcji.

Co sądzą Polacy?

Nie uważam zatem, aby te rozwiązania jawiły się jako wystarczające, jednak być może PSL w swojej idei niejako chce przypodobać się pewnej grupie wyborców. Do takich wniosków dochodzę, przeanalizowawszy pewne badania ankietowe. Widać w nich pewne poglądy, których PSL tak zawzięcie się trzyma.

Z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez SW Research wynika, że 59,8 proc. respondentów jest za wprowadzeniem związków partnerskich dla osób tej samej płci w Polsce. Niemniej jednak, największa grupa ankietowanych uważa, że pary jednopłciowe nie powinny mieć prawa do adopcji dzieci.

W odpowiedzi na pytanie, czy w Polsce powinny zostać wprowadzone związki partnerskie dla osób tej samej płci, 33,6 proc. respondentów opowiedziało się za tym rozwiązaniem, zaznaczając jednocześnie, że nie powinno to obejmować prawa do adopcji. Wśród badanych 31 proc. kobiet i 36 proc. mężczyzn podziela tę opinię.

26,2 proc. głosów oddano natomiast na stwierdzenie, że pary jednopłciowe powinny mieć prawo do adopcji dzieci. Ogółem 59,8 proc. respondentów popiera wprowadzenie związków partnerskich w Polsce. Przeciwko temu rozwiązaniu opowiada się 28,1 proc. ankietowanych, a 12,1 proc. nie ma wyrobionej opinii na ten temat.

2024-10-28

Sebastian Jadowski-Szreder na podst. Interia, Onet, RMF24, TVN24