To właśnie jemu miał powiedzieć o tym znajomy adwokat przebywający wówczas w areszcie. Pieniądze miały pochodzić z handlu lekami psychotropowymi. Jak później ustalono, przestępcy używali recept na leki zawierające pseudoefedrynę, które były przetwarzane na narkotyki. Mówiono o nich „mafia lekowa”. Po zatrzymaniu adwokata policjanci ujawnili w jego domu trzy walizki z ponad 13 mln złotych. Mecenas zapewniał, że były to pieniądze przyjęte w depozyt w ramach wykonywania zawodu i chroni go tajemnica służbowa. Śledczy podejrzewali, że gotówkę ukryto również w innych miejscach, o czym miał się też dowiedzieć niejaki Rafał D. prowadzący myjnię samochodową i hostel. Teraz należało tylko pozbawić wolności Bartosza F. i wymusić na nim podanie miejsca przechowywania pokaźnej sumy.
W tym celu właściciel hostelu skontaktował się ze znajomym, a ten ze swoim znajomym. Do pierwszego spotkania doszło w zakładzie barberskim w Bydgoszczy, którego właścicielem był Michał M. To on później miał zorganizować odpowiednią grupę i koordynować jej działanie.
Najpierw „gazownicy”, później „policjanci”
Pierwszy pomysł na zatrzymanie wielkopolskiego biznesmena nie wypalił. Kilka osób przebranych za pracowników gazowni pojechało do jego domu, ale go nie zastali, a żona nie otworzyła im drzwi. Zmieniono zatem plany. W pierwszej kolejności zajęto się obserwacją późniejszej ofiary, a w jej samochodzie zamontowano nadajniki GPS. Tym razem postanowiono przeprowadzić akcję „na policjanta”. Gangsterzy zamierzali przebrać się za funkcjonariuszy, włożyć kominiarki i posługiwać się imitacjami legitymacji służbowych oraz atrapą pistoletu. I tak się stało.
Subskrybuj