Sędziowie Ziobry nie czytają akt. „Musiałby przeczytać 64 tomy akt w 3 godziny”

“Gazeta Wyborcza” zdradza kulisy afery w poznańskim sądzie, gdzie jeden z sędziów z naruszył prawo do obrony i do rzetelnego procesu. W centrum skandalu znajduje się nominat Zbigniewa Ziobry.

Fot. Wikimedia

Kim jest Leonard W.?

“Gazeta Wyborcza” przedstawiła sprawę, w której prokuratura wniosła do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu o przedłużenie aresztu dla Leonarda W. Podejrzany oczekiwał na proces w areszcie już ponad rok. Mężczyzna jest podejrzany o uczestnictwo w grupie przestępczej, paserstwo oraz posiadanie narkotyków.

Prokuratura Krajowa nalegała na przedłużenie aresztu, natomiast do sądu w Poznaniu dostarczono 64 tomy akt, w tym 60 w wersji papierowej oraz cztery na płycie CD. Niektóre z materiałów opracowane zostały przez niemiecką jurysdykcję, ponieważ grupa, do której należał Leonard W. działała także w Niemczech.

Jeden z sędziów podzielił się z „Gazetą Wyborczą” swoją opinią. Powiedział on, że w sytuacji, kiedy chodzi o pozbawienie wolności jeszcze przed wydaniem wyroku przez sąd, należy wnikliwie pochylić się nad wnioskiem prokuratora. Sędzia tłumaczy, że konieczne jest również rzetelne sprawdzenie, co wpłynęło na fakt, iż dane śledztwo nie zostało jeszcze zakończone.

Na uwadze należy mieć także to, że bez względu na dokonane przez Leonarda W. przestępstwa przysługuje mu – tak, jak każdemu obywatelowi – prawo do obrony i rzetelnego procesu.

Bez zwlekania, bez czytania

System komputerowy wprowadzony przez Zbigniewa Ziobrę losowo przydzielił sędziemu Przemysławowi Radzikowi wniosek do rozstrzygnięcia. Sędzia miał 11 dni na rozpatrzenie tego wniosku, jednak zdecydował się to zrobić natychmiast. „Gazeta Wyborcza” podaje, że między wyznaczeniem posiedzenia i dostarczeniem sędziemu akt a wydaniem postanowienia minęły trzy godziny i 21 minut. Jest to naprawdę mały procent z dostępnych 11 dni.

Ponadto należy dodać, że każdy z tomów akt, jakie otrzymał Radzik, liczył 200 stron. Pomnóżmy teraz tę liczbę przez 64 i wyjdzie nam, że w ciągu ponad trzech godzin Radzik przeczytałby mniej więcej 12800 stron, co nawet dla zaawansowanego bibliofila byłoby niewykonalne.

Można zatem śmiało założyć, iż sędzia Radzik ze zgromadzonymi materiałami się po prostu nie zapoznał albo zapoznał się z nimi tylko pobieżnie.

Zażalenie oskarżonego

Oskarżony Leonard W. złożył zażalenie. W efekcie, po kilku dniach trzech doświadczonych sędziów Sądu Apelacyjnego w Poznaniu: Przemysław Grajzer, Piotr Michalski i Maciej Świergosz uchyliło postanowienie Radzika.

Według nich Przemysław Radzik złamał art. 6 Europejskiej konwencji praw człowieka, który zapewnia każdemu prawo do uczciwego procesu sądowego. Sędziowie zaznaczyli, że przy 64 tomach akt konieczne było zapoznanie się z dużąilością dowodów obejmujących kilkanaście tysięcy stron. Czas, jaki poświęcił na to Radzik, był niewystarczający na tego dokonanie.

Zwracają również uwagę na to, że Leonard W. nie miał realnej możliwości wnioskowania o przydzielenie mu obrońcy z urzędu. W tej sprawie sąd poinformował Leonarda W. o posiedzeniu na dwie i pół godziny przed jego rozpoczęciem. Podejrzany nie posiadał zatem realnej możliwości złożenia wniosku o przydzielenie mu obrońcy. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że oznaczało to naruszenie jego prawa do obrony.

Neosędzia od represji

Przemysław Radzik to tak zwany neosędzia. Jest to sędzia, który został mianowany przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa. Wcześniej piastował urząd prokuratora i miał na swoim koncie karę dyscyplinarną.

Jego kariera nabrała tempa dopiero, gdy partia PiS doszło do władzy. Radzik powszechnie znany jest z tego, że jako rzecznik dyscyplinarny Ziobry ścigał sędziów niezależnych i krytycznych wobec władzy, co także uwzględniła „Gazeta Wyborcza” w swoim artykule.

To, w jaki sposób Radzik potraktował sprawę Leonarda W., wprawiło doświadczonych sędziów w konsternację. Ich zdaniem nie ma w takim postępowaniu miejsca na doszukiwanie się jakichkolwiek demokratycznych standardów.

Warto też wspomnieć o Waldemarze Żurku. Ten sędzia z Sądu Okręgowego w Krakowie jest obecnie najbardziej prześladowanym sędzią w Polsce, ponieważ od 8 lat nieugięcie broni praworządności. Ma na swoim koncie 23 sprawy dyscyplinarne. Prześwietlały go różne instytucje, takie jak CBA i urząd skarbowy, a nawet Prokuratura Krajowa szukała pretekstu do oskarżenia go.

Jak informuje OKO.press, Przemysław Radzik jest znany ze ścigania niezależnych sędziów i skierował swoją uwagę na sędziego Żurka. Z potwierdzonych informacji wynika, że od lipca do końca września 2023 roku Radzik aż pięć razy zwracał się z pismami do sądu ws. Żurka. Sąd nie informuje o treści tych pism „z uwagi na charakter postępowań” prowadzonych przez rzecznika dyscyplinarnego.

Zważywszy na to, że Radzik jest znany ze ścigania niezależnych sędziów broniących wolnych sądów, można przypuszczać, że szuka on informacji o sprawach prowadzonych przez Żurka. Jeśli znajdzie choćby drobne uchybienie, może to posłużyć jako podstawa do kolejnej sprawy dyscyplinarnej przeciwko Żurkowi.

2023-10-11

Sebastian Jadowski-Szreder