Tzw. opinię publiczną zbulwersowało to jednak potężnie i uznała postępowanie ze strony ojca za nie fair. Wspieranie przez rodzica tego, co robią jego dzieci, uznano za jego psi obowiązek. Ma mu się to podobać bezwzględnie, a własne dzieci mają być oceniane według innej miary i oglądane z bielmem na oku.
Co tu zresztą mówić o własnych dzieciach, skoro i nauczycielom czy pracownikom wyższych uczelni odebrano prawo krytycznej oceny postępów uczniów i studentów, bo jest to uznawane za mobbing i przemoc. Regułą stało się już, że widząc jaskrawo, jak ich podopieczni są beznadziejni, starają się tego nie okazywać, czym tak naprawdę dopiero wyrządzają im krzywdę, bo wypuszczają w świat absolwentów przekonanych o swoich wysokich zdolnościach, których dopiero dorosłe życie, a nie szkoła, łupnie. Strach wychowawców młodzieży przed jej zemstą paraliżuje ich jakiekolwiek działania naprawcze czy interwencje, od których przecież są. Absolwenci wychodzą ze szkół, nie mając realnej miary swej wartości, bo przecież i ci cokolwiek rokujący też nie mogą być tego pewni: a może chwalą ich jak wszystkich tylko na odczepnego i na odwal się?
Subskrybuj