R E K L A M A
R E K L A M A

Polityka senioralna i równość. Tym mają zająć się prawdopodobnie nowe ministerstwa

Według niepotwierdzonych informacji medialnych przyszły rząd Donalda Tuska ma obejmować dwa nowe ministerstwa: ds. polityki senioralnej oraz równości.

Fot. Wikimedia

Kto może stanąć na czele?

W poniedziałek posłowie będą słuchać exposé Mateusza Morawieckiego i głosować nad wotum zaufania dla jego rządu. Jeśli – co jest wysoce prawdopodobne – nie uzyska on poparcia Sejmu, większość sejmowa planuje powołać rząd Donalda Tuska, który jest popierany przez Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę (Polska 2050 i PSL) oraz Lewicę. Od kilku tygodni w mediach pojawiają się nieoficjalne informacje na temat przyszłego gabinetu Donalda Tuska. 

Oba zakładane ministerstwa posiadają już potencjalne pretendentki do stanięcie na ich czele. Katarzyna Kotula z Lewicy ma przewodzić Ministerstwu Równości. Wyraziła ona nadzieję, że kwestie i prawa kobiet będą dla rządu priorytetem. Z kolei Marzena Okła-Drewnowicz, posłanka PO od 2007 roku i wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Senioralnej, ma zostać ministrem ds. polityki senioralnej.

Katarzyna Kotula, posłanka Lewicy od 2019 roku i była działaczka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, aktualnie w Sejmie przewodniczy Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Na pytanie o zakres obowiązków ministra ds. polityki równościowej, Kotula wskazała, że obecnie pełnomocnik ds. równości, a także działań przeciwko przemocy i dyskryminacji, jest umiejscowiony w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej.

Jak zaznacza Kotula w odniesieniu do obecnego urzędu pełnomocnika Anny Schmidt:

Trudno dzisiaj powiedzieć, jakie były osiągnięcia pełnomocniczki z ramienia PiS i nie wiem, czy ktoś byłby w stanie wymienić nazwisko dzisiejszej pełnomocnik.

Analizując aktywność Schmidt na stronie gov.pl, można zauważyć, iż w ostatnim czasie zajmowała się ona m.in. udziałem w konferencji „Dziecko Pokrzywdzone Przestępstwem” oraz brała udział w debacie „STOP Przemocy”.

„Przestrzelony pomysł”

Wicemarszałek Sejmu, Piotr Zgorzelski (PSL, Trzecia Droga), wyraził dystans do pomysłu utworzenia ministerstwa równości. Określił to jako wiadomość, na którą nie ma potrzeby reagować. Zapytany, czy widzi jakąś pilną potrzebę tworzenia takiego resortu z powodu jakichkolwiek nieprawidłowości dotyczących równości, odpowiedział, że nie dostrzega powodu, aby realizować tę ideę.

Zgorzelski na antenie Polsat News powiedział, że jeśli takie nieprawidłowości występują, istnieją odpowiednie organy do reagowania na nie. Podkreślił też, że taki pomysł będzie “przestrzelony”, ale jest w stanie sobie wyobrazić pełnomocnika ds. równości.

Z kolei Mariusz Błaszczak, minister obrony, stwierdził, iż Ministerstwo Rodziny w rządzie PiS zajmuje się równością od wielu lat. Dodał, że idea powołania specjalnego ministra to kpina z polskich rodzin i że jedynym tego celem jest stworzenie finansowej przystani dla różnych ideologicznych ekstremistów. Zbigniew Ziobro, lider Suwerennej Polski, również skomentował tę kwestię, pytając, czy wysokie osoby będą skracane o głowę, a niskie będą rozciągane na kole.

Portal wpolityce.pl poświęcił tematowi oddzielny felieton. Jego autor przewiduje, że lewe skrzydło koalicji Tuska może wywołać realne zagrożenia kulturowe takie jak dalsze forsowanie konwencji stambulskiej, która pod pozorem troski o kobiety wprowadza genderowe pojęcia i zapisy prawne. Autor przewiduje również, że różne organizacje LGBT zyskają więcej (finansowo), a Marta Lempart może poprowadzić kilka pompowanych konferencji, ale z dyskusji młodych działaczy lewicy będzie się zewsząd dobywać poczucie zawodu i goryczy.

Znacznie mniej polityków wypowiedziało się o koncepcji drugiego ministerstwa, dlatego warto odnieść się do opinii internautów. Niektórzy popierają ten pomysł, wskazując, że emeryci przez lata stanowili najbardziej dyskryminowaną grupę. Inni z kolei uważają, że nowe ministerstwo to jedynie „skok na kasę”, aby obsadzić na ważnych stanowiskach koalicyjnych kolegów. Dodają, że gdyby PiS poczynił taki krok, spotkałoby się to z krytyką.

Czym jest równość według przyszłej minister?

Sama nazwa „Ministerstwo równości” nie brzmi w mojej opinii najlepiej. Nie kojarzy się pozytywnie, a wręcz przeciwnie, co poniektórzy mogliby uznać istnienie takiej instytucji za ideę wyjętą z prozy Orwella. Z wypowiedzi Katarzyny Kotuli wywnioskować można, że ministerstwo to w głównej mierze skupi się na kwestii kobiet. Nasuwa to pytanie, czy tylko ta grupa społeczna wymaga wyrównania wszystkiego, co tylko jest możliwe. Wspomniani seniorzy to przecież także grupa, której nie wiedzie się najlepiej. Po co zatem tworzyć dwa odrębne ministerstwa?

Będzie to dość hedonistyczne podejście z mojej strony, ale uważam, że człowiek jest już tak zaprogramowany, że aby zrobić komuś przyjemność, sam musi minimalnie tej przyjemności doznać. I choć ultraprawicowe ruchy uwłaczające wręcz kobietom i sprowadzające je do jednolicie myślącej masy są dalekie od moich poglądów, to działaczki spod szyldu Strajku Kobiet (a Kotula do takowych należy) upraszczają wizerunek świata. Według nich mężczyźni nie są dyskryminowani albo jest to po prostu nieistotne. Liczyłbym – co stanowi naiwność z mojej strony – że Kotula pochyli się choćby nad kwestią służby wojskowej mężczyzn w przypadku wojny i albo każe powoływać również kobiety, albo całkowicie zniesie ten obowiązek dla obu płci.

Niepokoi nie również fakt, iż Kotula, należąc do tak zwanego „Aborcyjnego Dream Teamu”, podpisała się razem z jego członkiniami pod stwierdzeniem, że aborcji można dokonać nawet na dziecku w 9. miesiącu ciąży. Były to słowa Jany Shostak, które w żaden sposób nie zostały zanegowane przez wspomniany „Dream Team”, w związku z czym ludzie mają prawo odczuwać niepokój.

 

 

2023-12-07

Sebastian Jadowski-Szreder