– Niedosyt po przegranym finale z Francją?
– Wielki. Mecz był do wygrania, ale „czegoś” zabrakło. Tuż po bolesnym spotkaniu nie potrafię jednak odpowiedzieć dokładnie czego.
– Francja była idealnym finałowym przeciwnikiem?
– Uśmiecham się – niestety, nie! Ale nie ze względów sportowych, tylko dlatego, że nie można było zdobyć biletów na finał. Mocno zabolała nas porażka z Francuzami w ćwierćfinale na igrzyskach w Tokio. Prowadziliśmy przecież 2:0, mieliśmy przewagę w trzecim secie i nagle stanęliśmy, a Francuzi, którzy ledwo, ledwo wyszli z grupy, zostali ostatecznie mistrzami olimpijskimi. Zwycięstwo w Paryżu, na francuskiej ziemi, przed własnymi kibicami smakuje im podwójnie. Francja rosła z każdym meczem igrzysk, ma niezwykłego N’Gapetha. Zaczął turniej bardzo słabo, a stał się prawdziwym liderem zespołu. Jest siatkarzem, który sam może zdecydować o końcowym sukcesie. Ma niesamowitą zagrywkę, fantastycznie atakuje, potrafi świetnie bronić, za jego sprawą cała drużyna nakręcała się w meczu. Francja ma świetnych rozgrywających, w samych superlatywach można się wypowiadać o pozostałych graczach.
Subskrybuj