Potem posłowie pochylili się w niemej modlitwie, a kiedy opary kadzidła opadły, politycy nabrali powietrza i zaczęła się zwyczajna napierdalanka. Bo to Polska właśnie, chciałoby się powtórzyć za Wyspiańskim.
Im dłużej się przysłuchiwać sporom parlamentarnym, tym jaśniejsze staje się, że posłów nie dzieli żadna ideologia czy wartości. Dzieli ich i łączy ta sama narodowa nienawiść. Oto bowiem wychodzi na trybunę siwy jak gołąbek staruszek i zaczyna lżyć, ni z gruchy, ni z pietruchy, innego posła, nazywając go sadystą, mordercą, kanalią i śmierdzielem. A wszystko w duchu miłości i wiary, który to strzelisty akt tenże siwy staruszek także chwilę wcześniej mamrotał.
Subskrybuj