R E K L A M A
R E K L A M A

Gdzie jest ustawa medialna? Okno na media

Ustawa medialna to nie zupa gulaszowa, by pichcić ją na wolnym ogniu. Od dwóch lat kolejni ministrowie i wiceministrowie zapowiadali gotowość do uchwalenia tej ważnej dla ozdrowienia mediów publicznych ustawy.

Rys. Katarzyna Zalepa

Już były założenia, pierwszy projekt, zachęta do zgłaszania uwag i propozycji. 170 organizacji pozarządowych wypowiedziało się na temat kształtu ustawy o mediach publicznych. Potem zapadła cisza, jakby ognia pod kotłem zabrakło. Gdzie jest ustawa medialna, co się z nią dzieje? W tak zwanym międzyczasie na stołku ministra kultury nastąpiła zmiana i ci dotychczas odpowiedzialni za przygotowanie ustawy medialnej otrzymali nowe zadania, a nowi odpowiedzialni nie mieli czasu, by ustawą się zająć.

Marta Cienkowska, nowa minister, może dla uspokojenia opinii publicznej rzuciła w eter, że niebawem ustawa trafi do Sejmu. Nie trafi, bo wcześniej ustawa musi „stanąć na rządzie”. Może to przejęzyczenie, bo już na początku października minister, w zmienionej narracji, zapowiedziała publiczną prezentację ustawy do końca tego miesiąca, jeszcze w tym roku. Pani minister nie rzuca słów na wiatr, więc w przedostatnim dniu października „rzutem na taśmę” zaprezentowała coś, co jeszcze ustawą nie jest, lecz założeniami tego dokumentu. W tych założeniach nie ma niczego nadzwyczajnego – raczej powtórka z wcześniejszych wersji ustawy już prezentowanych. Bo czy nowością jest zapewnienie, że media publiczne muszą być odpolitycznione, a władze, czyli zarządy spółek radia, telewizji i agencji, także KRRiT, muszą być wybierane w drodze transparentnych konkursów? No może zapis o apolityczności kandydatów do władz jest świeżym powiewem. Kandydaci powinni być też ekspertami w zakresie środków masowego przekazu. Ich przydatność i kompetencje oceniane będą na podstawie wiedzy i co najmniej pięcioletniego doświadczenia w zakresie tworzenia lub stosowania prawa dotyczącego mediów. Kryteria są w porządku, ale karencje partyjności już zastanawiają. Dlaczego członek partii politycznej po pięciu latach może startować do fotela prezesa telewizji, a poseł dopiero po latach dziesięciu? Jakie jest tego uzasadnienie? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać, bo do ostatecznego kształtu ustawy droga jeszcze długa.

Minister Marta Cienkowska w czasie prezentacji zapowiedziała, że teraz projekt trafi pod społeczne konsultacje, a na początku 2026 r. – do Sejmu. Kolejne więc miesiące oczekiwań i żadna pewność, czy niektóre propozycje, np. finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa (2,5 mld), likwidacja Rady Mediów Narodowych i wygaśnięcie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz powołanie nowej KRRiT w zwiększonym 9-osobowym składzie, przetrwają próbę czasu. Zauważyć też warto, że niektóre z proponowanych zapisów ustawowych mają charakter zapalny, nawet wybuchowy. To może być powodem, że ustawa nie doczeka podpisu prezydenta. Prezydent może nie poprzeć skrócenia kadencji obecnej KRRiT i nie wiadomo, jak się ustosunkuje do likwidacji Rady Mediów Narodowych wymyślonej i hołubionej przez PiS.

Minister Maciej Wróbel – żeby było trochę zabawniej odpowiedzialny w resorcie za prace nad ustawą medialną – ma wątpliwości, czy w takim kształcie ustawę prezydent podpisze. Pojawiają się sugestie, aby minister Marta Cienkowska udała się do prezydenta w celu przekonsultowania projektu ustawy medialnej przed jej procedowaniem w Sejmie. Skoro prezydent lubi o wszystkim wiedzieć i decydować przed parlamentem, tak jak to w latach słusznie minionych partyjnie praktykowano, to dlaczego nie spróbować. Nowe podejście, stare rozwiązanie. 

2025-11-13

Andrzej Maślankiewicz