R E K L A M A
R E K L A M A

Czytanie na Wielki Tydzień [FELIETON MARTENKI]

To było jeszcze w tamtym wieku. Urlop na Krecie. Dzień spędzony w wynajętym samochodzie i przeciskanie się górskimi drogami. Wreszcie późne popołudnie w sielskim Fodele. Wieki temu urodził się tu sławny artysta nazwany przez Hiszpanów El Greco, choć inni twierdzą, że urodził się w Kandii, czyli pobliskim Heraklionie.

Fot. YouTube

Kilkaset metrów od starego platanu rosnącego w centrum wsi wąską drogą przecinającą strumień i ostro się wznoszącą trafia się na krawędź stoku i kapliczkę. Jej tłem jest iście homerycki widok. Tu El Greca ochrzczono. Nadchodzi po upalnym dniu wieczór i dzieje się naraz coś dziwnego. Opada mnie fala mistycznego dreszczu. Coś nicuje moją duchowość na wylot, zaczynam drżeć, a poczucie niezwykłości miejsca i chwili staje się dotykalne – jak skrzydło anioła. Dziś nazwałbym tę impresję inaczej… Może dotknięciem boskości? Ale wtedy nie czytałem jeszcze esejów Piotra Augustyniaka.

Były dominikanin, filozof i pisarz jest jednym z nielicznych oswajających polskich czytelników z Bogiem, a raczej jego brakiem. „Boga nie ma, jest życie” – tak zatytułował autor najnowszą książkę, wydaną właśnie przez krakowski Znak. Ujęło mnie w tym wykładzie, bardziej filozoficznym niż teologicznym, to, że tłem, na którym – i przez które – autor pisze o boskości i istnieniu, jest Grecja. Tamta starożytna, ale też ta trwająca w pismach i tradycji, w ruinach i krajobrazach. Grecja jest dla autora stanem, a właściwie transem. Istnieniem. Jest życiem. „To światło. To niebo. Ich lśnienie i żar”. Grecja przedchrystusowa neguje potrzebę Jezusa, a na pewno Kościoła katolickiego, z którym ma autor na pieńku – jak wielu, którzy wyrwali się z jego trzewi.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-04-15

Henryk Martenka