W 2022 roku X, 65-letni mieszkaniec województwa małopolskiego, zaniedbany i wyniszczony chorobą alkoholową, został dowieziony do oddziału ratunkowego szpitala w województwie małopolskim. Podczas wstępnego badania chirurg dyżurny rozpoznał u pacjenta rozległe, zaawansowane zmiany odleżynowe. Zamiast skierować mężczyznę do szpitalnego oddziału i rozpocząć leczenie zachowawcze, zdecydował się na oczyszczenie chirurgiczne odleżyn z obecnych w nich zmian martwiczych. Po zabiegu lekarz SOR wypisał pacjentowi receptę na antybiotyk i skierował do zakładu opieki leczniczej.
ZOL często przypomina dom opieki społecznej. Różni się od niego tym, że pensjonariusze przebywają w nim czasowo (do poprawy stanu zdrowia, co często nie następuje). Teoretycznie powinni mieć tam zapewnioną całodobową opiekę medyczną i zabiegi pielęgnacyjne. Po kilku dniach pobytu w zakładzie X zmarł. Okazało się, że przyczyną zgonu była uogólniona posocznica bakteryjna.
– Nie ulega żadnej wątpliwości, że w warunkach SOR-u chirurg nie powinien podjąć się usunięcia tak rozległych i zaawansowanych zmian odleżynowych – mówi dr Ryszard Frankowicz. – Najpierw trzeba było wyrównać zaburzenia białkowe i elektrolitowe z osłoną antybiotyków. Tego typu leczenie można było podjąć tylko w warunkach szpitalnych. Nie ma wątpliwości, że między chirurgicznym naruszeniem odleżyn a zgonem z przyczyn septycznych istnieje bezpośredni związek przyczynowo- -skutkowy.
Rodzina zmarłego zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura zwróciła się o sporządzenie opinii prokuratorsko-lekarskiej do niepublicznej firmy, która w swojej nazwie ma słowa klucze „medycyna sądowa”.
– Jej nazwa może sugerować, że mamy do czynienia z jakimś instytutem naukowo- badawczym – dodaje dr Frankowicz. – Pod opinią podpisał się profesor medycyny i dwóch lekarzy z tytułem doktora. Niestety, nie było w niej wymienionego kierownika zespołu opiniującego, który jest odpowiedzialny za treść opinii i który jest niezbędny, żeby taki dokument miał charakter opinii lekarskiej. Do tego opinia biegłych była nietrafna i nieprawdziwa. Jak można było stwierdzić, że leczenie tego pacjenta przebiegało prawidłowo, skoro jest bezsporne, że usuwając rozległe zmiany odleżynowe, lekarz otworzył rany, przez które doszło do zakażenia?
Instytut czy „pogrzebówka”
– Przez ponad 30 lat badania zdarzeń medycznych poznałem chyba wszystkie instytucje zajmujące się medycyną sądową, ale tej nie znałem – zapewnia dr Frankowicz. – Po sprawdzeniu okazało się, że to firma pogrzebowa. Usługi medyczne także mają wpisane w zakres swojej działalności, co nie wymaga spełnienia szczególnych warunków formalnych. Zastanawiam się, dlaczego doświadczeni lekarze z tytułami naukowymi zgodzili się na sporządzenie opinii lekarskiej dla takiej spółki? Czy rzeczywiście tak mało zarabiają, że muszą świadczyć swoje usługi dla takiej firmy? Prokuratura ma środki i możliwości, żeby sprawdzić wiarygodność biegłego, już nie mówiąc o zakładzie medycznym. Może skorzystać z wiedzy wielu zakładów medycyny sądowej znajdujących się przy uczelniach medycznych, krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna, który jest wiodącą państwową instytucją zajmującą się opiniowaniem dla potrzeb wymiaru sprawiedliwości, czy wreszcie biegłych sądowych z list prezesów sądów okręgowych. Zastanawiam się, co kierowało prokuratorem z prokuratury okręgowej, a więc nie najniższego szczebla, że wybrał taką niepubliczną instytucję. Idąc tą drogą, może się okazać, że za jakiś czas sądy czy prokuratury będą zgłaszać się z prośbą o sporządzenie opinii do kwiaciarni, warsztatów samochodowych czy innych podobnych firm, a ich właściciele zlecą wykonanie opinii lekarzom specjalistom, którzy mają odpowiednią wiedzę i uprawnienia. Warto w tym miejscu przytoczyć wyrok Sądu Najwyższego, który mówi: W judykaturze wskazano, że potrzeba przeprowadzenia dowodu z opinii instytutu naukowego lub naukowo- -badawczego występuje w szczególności, gdy podlegający ocenie sądu problem, ze względu na złożoność, wymaga wyjaśnienia przez specjalistów o szczególnie wysokim stopniu przygotowania praktycznego i teoretycznego, przy wykorzystaniu najnowszych badań naukowych.
Rodzina zmarłego czeka na zakończenie śledztwa przez prokuraturę. Przygotowuje się też do złożenia pozwu cywilnego przeciwko szpitalowi, w którym pan X miał przeprowadzony zabieg chirurgiczny. Kwota roszczenia nie została jeszcze wyliczona, ale prawdopodobnie będzie to około pół miliona złotych.
– Może się tak zdarzyć, że prokuratura nie postawi lekarzowi zarzutu i nie stanie on przed sądem – mówi dr Frankowicz. – Jednak w procesie cywilnym szanse szpitala na wygranie sprawy są niewielkie, oczywiście jeżeli sąd będzie trzymał się litery prawa i elementarnej logiki. Teoretycznie to strona powodowa – w tym wypadku rodzina pana X powinna udowodnić, że doszło do szkody z winy chirurga z SOR-u. Jednak w takich przypadkach jak ten zwykle sądy dopuszczają dowód prima facie (na pierwszy rzut oka). I mam nadzieję, że tak będzie w tym przypadku, a wygrana rodziny X może sprawi, że niektórzy lekarze zastanowią się, zanim przystąpią do „leczenia” w warunkach narażających pacjenta.