Ofiarami biegającego w amoku po halach i wokół stołów szaleńca padli jeszcze dwaj Ukraińcy. Na szczęście wszyscy przeżyli. Napastnika próbowali obezwładnić pracownicy zakładu. Bezskutecznie. Problemy mieli też policjanci, bo oni również zostali zaatakowani. Agresywny mężczyzna został obezwładniony dopiero wtedy, kiedy jeden z funkcjonariuszy oddał strzały, raniąc go w udo. Całe zajście w zakładzie produkującym kebaby pod Jasną Górą zarejestrowały kamery monitoringu. Nagrania przypominały film grozy.
Trzeba było dać w mordę…
Podczas przesłuchania sprawca przyznał się do ataku i złożył wyjaśnienia. Były one jednak bardzo chaotyczne.
– Słyszałem od ludzi, że zajmuję się jakimiś złymi rzeczami, że sprzedaję narkotyki – takie różne bzdury. Wówczas zrozumiałem, że nie mam drogi powrotnej, że muszę zrobić to, co zrobiłem. Wziąłem ze stołu dwa rzeźnickie noże i pierwszego zaatakowałem Oleksija: chciałem go tylko lekko uderzyć, bo prawdopodobnie to on wsypał mi do jedzenia albo do picia jakąś truciznę. Trzy dni źle się czułem i straszono mnie, że będę bezpłodny, że mój ród wyginie. Bardzo się wystraszyłem i dlatego znalazłem się wtedy w takiej sytuacji. Byłem wówczas pod wpływem ataków psychologicznych ze strony otoczenia. Wydawało mi się, że chcieli mnie wywieźć do lasu i zabić.
Subskrybuj