Tykająca bomba. Odpady dewastują piękne miejsce

Piękne miejsce, które może zostać bezpowrotnie zniszczone – smętnie konstatuje Roman Janczewski, nauczyciel historii i sołtys przygranicznej wsi Zasieki w województwie lubuskim. Od 10 lat alarmuje służby państwowe o zwiezionych tu niebezpiecznych odpadach zza zachodniej granicy.

Fot. Pixabay

Pokazuje zdjęcia zwałów pełnych opon i innego śmiecia. Odpady miały zostać poddane recyklingowi w niedalekim zakładzie. Śmieciowy biznes prowadziły spółki powiązane z Grzegorzem D., dzierżawcą terenu.

– Dziesiątki tirów dziennie tutaj przyjeżdżało z odpadami w beczkach. Niebezpieczne substancje wylewał prosto w grunt – opowiada anonimowo jego były pracownik.

Samochodów było tyle, że mieszkańcy nie mogli nocami spać. Hałdy śmieci rosły, nic nie było przetwarzane. Biznes był kontrolowany przez służbę ochrony środowiska, ale inspektorzy stwierdzili jedynie drobne naruszenia. Najwyraźniej na papierze wszystko się zgadzało. – Transportów było tak dużo, że do tragedii musiało dojść – mówi Janczewski. W 2017 roku na wysypisku wybuchł pożar gaszony przez kilka tygodni. Winnych nie ustalono. Wojewódzki inspektor ochrony środowiska Mirosław Ganecki miał według mieszkańców stwierdzić, że wszystko się musi wypalić. W niektórych miejscach śmieci paliły się jeszcze pięć lat później.

Katastrofa nie wstrzymała działalności Grzegorza D., więc mieszkańcy pisali protesty do urzędów. Oczywiście bezskutecznie. Urząd gminy mógł zablokować biznes i zarządzić uprzątnięcie terenu, ale tego nie zrobił. Zdesperowani mieszkańcy zwrócili się o pomoc do lokalnego przedsiębiorcy Piotra Sadowskiego, który wykupił dzierżawiony teren i próbował wstrzymać działalność Grzegorza D. Zgłosił do prokuratury sprawę potencjalnego zagrożenia środowiska, ale ta odmówiła wszczęcia śledztwa po uzyskaniu opinii inspektora ochrony środowiska. W tej sytuacji pozostała mu samopomoc w postaci blokady wjazdu na teren zakładu utylizacji.

W 2022 roku, po dziesięciu latach zabiegów, śmieciowy biznes został zlikwidowany. Grzegorz D. otrzymał nakaz usunięcia odpadów i uprzątnięcia terenu. Do dziś tego nie zrobił i zapadł się pod ziemię. W ubiegłym roku prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, ale do teraz nie postawiła zarzutów biznesmenowi.

A co z odpadami? Na powierzchni 1,5 hektara zalega ok. 180 tys. ton odpadów. Ich utylizacja ma kosztować szacunkowo 120 – 150 mln złotych. I to by było na tyle. 

2024-05-15

Bohdan Melka na podst. „Winnych brak”, TVP 1, 5 maja 2024