Realizacja testamentu męża
Joanna Senyszyn (76 l.) udzieliła poruszającego wywiadu, w którym opowiedziała o swojej kampanii, młodych wyborcach oraz osobistych przeżyciach związanych ze stratą męża. „(…) Senyszyn, która uzyskała 1,09 proc. głosów w wyborach prezydenckich, zdobyła szczególne uznanie wśród młodych wyborców. Jak sama przyznała, jej kampania była wyjątkowym doświadczeniem. – Młodzi ludzie głosowali na mnie, bo nie chcieli ani Platformy Obywatelskiej, ani PiS – powiedziała. Polityczka podkreśliła, że zamierza wykorzystać ten potencjał. – Będę teraz prowadzić szerokie konsultacje z młodymi wyborcami, aby dowiedzieć się, co powinniśmy zrobić z tym kapitałem. Wspomniała również o entuzjazmie, jaki towarzyszył jej spotkaniom z wyborcami. – Trochę czułam się podczas kampanii jak Elvis Presley, bo były kolejki po autografy, zdjęcia. Ci młodzi ludzie tak się cieszyli, że to mają (…). Najbardziej emocjonalnym momentem wywiadu była wypowiedź dotycząca zmarłego męża polityczki, Bolesława Senyszyna. Para spędziła razem niemal 50 lat. – Bardzo ciężko przeżyłam śmierć mojego męża. To właśnie on był moim największym wsparciem i motywacją do startu w wyborach. Bardzo chciał, żebym kandydowała, cieszył się – wyznała. Niestety, zmarł przed rozpoczęciem kampanii. – Ta kampania to realizacja testamentu mojego męża (…) – czytamy w Fakcie.
Tomaszewski trafił do szpitala
Jan Tomaszewski (77 l.) w szpitalu! „(…) Źle się czuł, okazało się, że ma problemy z zakrzepami w pęcherzu. Ból był na tyle mocny, że potrzebna była dłuższa hospitalizacja i zabieg. To już druga wizyta w szpitalu legendarnego bramkarza reprezentacji Polski w ostatnim czasie, z tą różnicą, że wtedy dość szybko opuścił lecznicę. Teraz pobyt zapowiada się na nieco dłuższy, ale miejmy nadzieję, że Tomaszewski szybko wróci do zdrowia. – Ból był okropny, nie do wytrzymania. Nie mogę nic jeść i pić, bo do dziś mam wodowstręt i jadłowstręt. Kilku lekarzy rozmawia o tym, jakie leki mi przepisać, żeby problem wyeliminować. Choć teraz ból jest nieco mniejszy, to wciąż nie jest dobrze. Lekarz mówi, że trochę w tym szpitalu zostanę – mówi Tomaszewski. Pobyt w szpitalu nie przeszkodził mu w spełnieniu obywatelskiego obowiązku. Rzecz jasna głosowanie w swoim okręgu wyborczym nie było możliwe, ale legendarny piłkarz skorzystał z tego, że komisja wyborcza pojawiła się w szpitalu. To danie szansy na głosowanie tym, którzy chcieliby to zrobić, ale niestety hospitalizacja uniemożliwia udanie się do miejsca głosowania. Miał do dyspozycji oczywiście najważniejsze atrybuty, czyli kartę do głosowania i długopis. Wypełnioną kartę wrzucił do urny. – Mili państwo przyszli po południu do szpitala. Miałem okazję zagłosować i bardzo się z tego cieszę – powiedział Super Expressowi i dodał, że czuje się nieco lepiej. – W porównaniu z tym, co było na początku, to jest zdecydowana poprawa. Nie wiem natomiast, kiedy wyjdę ze szpitala, bo mam w tym tygodniu zaplanowany jeszcze jeden zabieg (…)”.
Dr Oczkoś o wynikach wyborów
Doktor Mirosław Oczkoś (54 l.), specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego, na łamach Super Expressu skomentował wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich. – Hołownia nie wypadł słabo, ale bardzo słabo. Zaś Grzegorz Braun okazał się czwartą siłą. To jest naprawdę wstrząsający wynik, patrząc na poglądy kandydata i jego zachowanie. Budzą się demony albo już się obudziły. Bo my mówimy, że chodzi o prawicowe partie, ale trzeba by się zastanowić tak naprawdę, co znaczy prawicowa partia we współczesnym świecie. Grzegorz Braun jest jawnym antysemitą, ksenofobem i szerzycielem fake newsów, co widzieliśmy w debatach. Prowadził konsekwentną kampanię i to znaczy, że jest rezerwuar ludzi, którzy uważają, że ma rację. Trzaskowski ma kłopot, ponieważ wyniki kandydatów koalicji nie sumują się na jego korzyść. Po drugie, będzie olbrzymia polaryzacja. Wynik Karola Nawrockiego o tyle nie jest zaskoczeniem, że on dobił w dobrym momencie – czyli na końcu kampanii – do wyniku PiS. I to pokazuje parę rzeczy. Powiedzenie pana Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS: „Kogokolwiek nie wystawię, to i tak na niego będziecie głosować”, jest prawdziwe. Lud PiS-owski pokazał, że jest im wszystko jedno, kto to będzie.
PiS i Konfederacja miałyby większość
Fakt zastanawia się, jak wyglądałby Sejm, gdyby wyniki pierwszej tury wyborów przełożyć na podział mandatów? „(…) Okazuje się, że rząd Donalda Tuska miałby kłopot z większością. Co ważne, KO nie mogłaby liczyć na obecnych koalicjantów, którzy nie byliby w stanie wejść do Sejmu z takim poparciem. Według symulacji wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich Koalicja Obywatelska otrzymałaby 187 mandatów (Rafał Trzaskowski otrzymał 31,4 proc. poparcia), PiS 174 posłów (Karol Nawrocki dostał 29,5 proc.), Konfederacja 78 posłów (Sławomir Mentzen miał 14,8 proc.), Konfederacja Korony Polskiej 21 mandatów (Grzegorz Braun otrzymał 6,3 proc.). Inne partie, w tym te tworzące obecnie koalicję rządzącą, nie przekroczyłoby 5-procentowego progu wyborczego. Do większości w Sejmie potrzeba 231 mandatów, które partia Jarosława Kaczyńskiego wraz z prawicowymi partnerami uzbierałaby bez problemu. PiS, Konfederacja Mentzena i Konfederacja Korony Polskiej Brauna daje w sumie 273 mandaty. Co prawda nie jest to większość konstytucyjna (minimum 307 posłów), ale nadal pozwoliłaby na zmianę rządu. Nawet bez partii Brauna PiS plus Konfederacja mieliby 252 mandaty (…)”.
Mieszkańcy Siedlec nie poparli Nawrockiego
Karol Nawrocki (42 l.), pochodzący z Gdańska i związany z dzielnicą Siedlce, gdzie mieszka z rodziną, nie zdobył wystarczającego poparcia w swojej dzielnicy w pierwszej turze wyborów prezydenckich. W siedmiu obwodowych komisjach wyborczych zlokalizowanych w Siedlcach, przegrał z innymi kandydatami, uzyskując łącznie 1566 głosów, co przełożyło się na 19,4 proc. poparcia. Wynik ten wskazuje na brak dominacji kandydata PiS w jego własnej okolicy, mimo że w latach 2011 – 2017 pełnił funkcję przewodniczącego rady dzielnicy Siedlce – czytamy w Fakcie.