Wydawać by się mogło, że dla wszystkich widzów programów pseudoinformacyjnych i pseudopublicystycznych TVP1, TVP2 i TVP Info powinno być oczywiste, że w każdym okresie te programy w sposób rażący naruszały prawo, zasadę bezstronności i równowagi, uprawiając propisowską propagandę zamiast rzetelnej informacji i publicystyki. A kto tego nie dostrzega, jest chyba pozbawiony podstawowych zmysłów, włącznie ze zmysłem samodzielnego myślenia. Niby oczywiste, a jednak takie nie jest!
Rada Programowa TVP odrzuciła projekt zgłoszony w tej sprawie przez jednego z jej członków – Krzysztofa Lufta – stosunkiem głosów 5:3. Członków w Radzie jest piętnastu. Gdzie się podziała reszta? Przezornie milczą? Biorą diety za uczestnictwo w posiedzeniach Rady, dlaczego więc nie wzięli udziału w głosowaniu? Być może uznali, że „koń, jaki jest, każdy widzi” i nie warto się z nim kopać. Jednak Luft nie ustępuje i w swoim projekcie zwrócił uwagę na brak transmisji ze zgromadzeń opozycji, a jednocześnie transmitowanie każdego dnia wielu wystąpień polityków obozu rządzącego.
Z kolei według raportów Towarzystwa Dziennikarskiego TVP kłamała, manipulowała, przemilczała niewygodne informacje, uprawiała propagandę polityczną i agitację za PiS-em. Uważny czytelnik tej rubryki zna te strategie i chwyty retoryczne na pamięć. Dlaczego więc wciąż są tacy, do których te prawdy o TVP nie docierają? Dlaczego niektórzy członkowie Rady Programowej TVP przymykają oczy, by nie widzieć? Mają problemy ze słuchem i najzwyczajniej w świecie nie potrafią przeprowadzić prostego rozumowania według kryteriów pozwalających rozróżnić, czym jest propaganda, a czym prawdziwe dziennikarstwo?
Odpowiedź jest prostsza, niż się wydaje: bo są politrukami służącymi interesom swojej partii, lekceważącymi misję mediów publicznych. Pisałem już, że rady programowe funkcjonujące tak jak obecnie nie mają sensu. Dziś – według Ustawy o radiofonii i telewizji – 10 członków rady programowej reprezentuje ugrupowania parlamentarne, pozostałych 5 powołuje się ze środowisk kultury i mediów. Te proporcje należałoby odwrócić, tak żeby rady oddać w ręce środowisk opiniotwórczych (edukacja, kultura, media, organizacje pozarządowe, związki wyznaniowe itp.) kosztem środowisk politycznych. Tylko wtedy będzie można mówić o odpolitycznianiu mediów publicznych. W przeciwnym razie nowa władza zastąpi starą, a pokusa propagandowego wykorzystania mediów przez polityków pozostanie. I ten kontredans będzie trwał nie wiadomo jak długo, bo nikt go nie miał ochoty – jak dotąd – przerwać.
Zmiany w TVP i PR powinny zacząć się natychmiast po sformowaniu rządu Donalda Tuska. Oprócz porządków w samych mediach nową władzę czeka sprzątanie w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, Radzie Mediów Narodowych i w radach programowych. Pominięcie któregoś z tych elementów byłoby błędem, również pozostawienie decydowania o nich wyłącznie politykom. Przez osiem lat rządów PiS-u media publiczne zostały zaorane propagandą i serwilizmem oraz sprowadzone do roli tuby rządzącej partii. Zmiana tego stanu wymaga radykalnych czystek i elastyczności w myśleniu. Czołowi propagandyści TVPiS – Borecki, Holecka i Wąż – wciąż szczują na polityków demokratycznej opozycji, nazywają ich koalicją „niezgody, mściwości i zemsty”, próbują skłócić i podzielić.
Dla takich antydziennikarzy nie będzie miejsca w przyszłych mediach publicznych. Wróci normalność, a pseudodziennikarze wylądują tam, gdzie ich miejsce – na śmietniku historii dziennikarstwa i mediów.