Zaszantażowano go, że jeśli nie uzna długu w kwocie 140 000 zł, to oboje z matką wylądują w kontenerze, bo tak wygląda w ich gminie „lokal socjalny”. I mimo że odpowiada tylko za dług od czasu osiągnięcia pełnoletności, uznał całe zobowiązanie. A tylko on pracuje i osiąga jakiś dochód. Zaproponowaliśmy upadłość konsumencką, ewentualnie jakieś pertraktacje z burmistrzem. Za długi czynszowe odpowiadają wszyscy dorośli domownicy solidarnie. W praktyce jednak ściąga się te długi z tych, z których się da, którzy pracują.
Pani Maria jest poważnie chora. Niedawno przeszła kolejną operację, ma grupę inwalidzką. Mieszkała z trójką dorosłych już dziś synów. Narósł dług, co poskutkowało eksmisją do lokalu socjalnego. Jednak dług z poprzedniego lokalu ciągnie się za kobietą. Synowie rozjechali się po Polsce i zostawili ją z tym kłopotem. Miasto st. Warszawa nie zadaje sobie trudu, aby ich poszukać i ściągnąć z nich dług, tylko uznało, że skoro matka jest na miejscu, to pokryje koszty. Interweniowaliśmy, prosząc o umorzenie. Odpisano, że nie ma podstaw. Wyjaśniono pani Marii, że jak pokona nowotwór i wyzdrowieje, to będzie mogła pracować i spłacać zobowiązania. Samorząd ma prostą filozofię: iść po linii najmniejszego oporu i ściągać z tego, kogo można łatwo dorwać.
Wiele lat temu jeden z podopiecznych Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej zmarł na posterunku, pracując w ochronie. Cierpiał na bezdech i samotne stróżowanie skończyło się tragicznie. Ale musiał, bo był zadłużony. Wtedy wybuchł skandal, bo okazało się, że jego długi przeszły na kilkuletniego wnuczka. W rezultacie zmieniono przepisy w ten sposób, że dzieci nie można już obciążać długami dorosłych. W przypadku Czarka ten przepis nie zadziałał, bo samorząd zmusił go do uznania nieswojego zadłużenia. A człowiek, który wpada w spiralę długów, jest skazany na wieczną biedę, bo to, co zarobi, to mu komornik zabiera, zostawiając zaledwie płacę minimalną i to jeśli ma szczęście i nie pracuje na śmieciówce.