Bo tacy są, a nawet jest ich większość, jednak często na co dzień zwracamy uwagę głównie na ekstremalne zachowania i negatywne zjawiska. Z setek relacji skupiamy się na tych, w których odnajdujemy manipulację, propagandę, fałsz i naruszenie zasad etycznych. Owszem, one są i należy je piętnować. Ale z drugiej strony, są setki, tysiące dobrych audycji, podcastów, reportaży i artykułów. Z końcem roku przychodzi czas ocen, podsumowań i konkursów. I wybieramy tych najlepszych z najlepszych. W tym tygodniu rozstrzygnie się konkurs GRAND PRESS na dziennikarza roku 2024 w Polsce. Ale to nie jest jedyny konkurs. W jego cieniu pozostają inne, też warte uwagi.
W ubiegłym tygodniu odbyła się Gala Dobrego Dziennikarstwa. To już VI edycja konkursu organizowanego przez Instytut Dyskursu i Dialogu (INDID). Na stronie tej pozarządowej organizacji można przeczytać, że wspiera ona dobre dziennikarstwo, „żeby w mediach więcej było rzetelnej informacji, bezstronności, obiektywizmu, a mniej manipulacji”. Fundacja stawia sobie za cel naprawę debaty publicznej. Obawiam się, że droga do tego daleka, ale cel jest szlachetny i dlatego wart poparcia ze strony mediów i dziennikarzy. Laureatami konkursu „Dobry Dziennikarz 2024” – wybór nastąpił głosami internautów – zostali Jakub Dymek i Marcin Giełzak (autorzy podcastu „Dwie lewe ręce”, kategoria Nowe Media), Zbigniew Borek z „Polityki” (Dziennikarstwo Społeczne), Patryk Słowik z Wirtualnej Polski (Publicystyka) i Renata Kim z „Newsweeka” w kategorii Dziennikarstwo Śledcze. Nagrodę główną otrzymał Piotr Łodej, dziennikarz radiowej Trójki za podcast tropiący dezinformacje „News albo Fake news”.
Internauci docenili szczególnie nowe formy medialne w postaci podcastów, a także to, co w tradycyjnym dziennikarstwie wydaje się niezwykle cenne: zaangażowaną publicystykę i spełniające funkcję watchdoga dziennikarstwo śledcze. W tej kategorii konkurencja była w tym roku bardzo silna, ale nie powinno dziwić, że uznanie zdobyli dziennikarze tropiący nadużycia władzy niezależnie od jej barwy politycznej. Dla mnie nikt bardziej nie zasłużył na tę nagrodę niż Renata Kim – autorka cyklu artykułów o Collegium Humanum, którym zajmuje się od ponad 2 lat. To ona ujawniła, że na tej szemranej uczelni mieli „studiować” m.in. marszałek Sejmu Szymon Hołownia i prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Do tej pory CBA zatrzymało 30 osób zamieszanych w ten proceder. Wystarczyło kilkanaście tysięcy euro, żeby uzyskać doktorat. Można było w ogóle nie brać udziału w zajęciach, bo dyplom się kupowało. Patologia handlu dyplomami obejmuje ponoć również wiele innych uczelni.
Renata Kim opisała największą aferę, jaka wydarzyła się na polskich uczelniach po 1989 roku. Jednak na swoim koncie ma również inne osiągnięcia, które warto przypomnieć. Wszak to ona powiadomiła dział HR i związki zawodowe w „Newsweeku” o nieprawidłowych zachowaniach (mobbing) ze strony redaktora naczelnego Tomasza Lisa. Opublikowała też reportaże o przemocy psychicznej i książkę o osobach niebinarnych. Kiedy odbierała nagrodę na Gali Dobrego Dziennikarstwa, dedykowała ją wszystkim „niezwykle dzielnym” osobom, dzięki którym napisanie tych tekstów o Collegium Humanum było możliwe. To one opowiedziały jej o tym, co się dzieje w uczelni, mimo obaw i strachu przed utratą pracy. Bez takich sygnalistów nie byłoby dziennikarstwa śledczego. Ktoś jednak musiał do nich dotrzeć i udzielić im głosu. I zrobiła to właśnie Renata Kim – Dziennikarka Roku 2024.