Skrajnym przypadkiem jest Roman Giertych, który wprost twierdzi, że popieranie kogoś innego to wspieranie PiS. – Głosy na lewicowych kandydatów mogą spowodować, że Nawrocki zbliża się do Trzaskowskiego. Dzięki temu Nawrocki może otrzymać wiatr w żagle i w ten sposób Zandberg znów może wynieść PiS do władzy. Propaganda, aby głosować sercem w pierwszej turze, oznacza, że nie używa się wówczas głowy – pisał na ostatniej prostej kampanii poseł mecenas. Naciski na koalicjantów i byłych koalicjantów powodują, że ci niechętnie deklarują, co zrobią w drugiej turze. – Przekazać to można torcik wedlowski, a nie wyborców i ich poparcie – odgraża się Adrian Zandberg. Pytanie, czy będzie miał tyle odwagi przed drugą turą, żeby swoim wyborcom powiedzieć, by nie głosowali na Trzaskowskiego i tym samym wsparli, nawet biernie, kandydata PiS.
Rafał Trzaskowski nigdy nie był wymarzonym kandydatem dla Lewicy, a tym bardziej dla partii Razem, z której wywodzą się i Zandberg, i Magdalena Biejat. Liberałowie, zanim w siłę urosła Konfederacja, byli przez lata wrogami młodych lewicowców i to w kontrze do nich budowali swoje poparcie. Sytuację trochę zmieniła obecna sejmowa koalicja, ale czy zmieniła sposób myślenia Biejat i Zandberga? Na pewno nie poprą oni kandydata KO z szerokim uśmiechem, raczej wybierając go jako mniejsze zło. – Biejat może zresztą nie mieć wyjścia – wszystko jest już ustalone – mówi wysoko postawiony polityk Lewicy, deklarując, że jego ugrupowanie poprze prezydenta Warszawy.
– Mój jeden głos nie ma wielkiego znaczenia. Ważne jest, co postanowią moi wyborcy. Jeżeli do drugiej tury dostanie się kandydat strony demokratycznej i będzie walczył z kandydatem PiS, to powinien się zwrócić do moich wyborców o poparcie – mówi Joanna Senyszyn, która wie, że nie zagłosuje na „kaczystę”. Była polityk SLD według różnych sondaży może liczyć na wynik w granicach błędu statystycznego (1 – 2,5 proc.), ale przy prawie 29 mln uprawnionych do głosowania i frekwencji na poziomie 70 proc. będzie miała do „przekazania” około 300 tys. głosów. Jest więc o co walczyć. Trzaskowski liczy nie tylko na głosy Lewicy i Trzeciej Drogi, ale też Konfederacji. – Spotykałem osoby, które mówiły, że w I turze zagłosują na Mentzena, a w II turze na mnie – twierdzi Rafał Trzaskowski i wcale nie musi to być myślenie życzeniowe. Konfederacja, która swoją siłę budowała w kontrze do rządów PiS, wychowała antypisowskiego wyborcę, dla którego kandydat KO może się okazać mniejszym złem.
– W drugiej turze zagłosuję przeciw Trzaskowskiemu – deklaruje co prawda Witold Tumanowicz, ale Łukasz Rzepecki, jego kolega z Konfederacji, dodaje, że to nie czas na deklaracje na kogo i czy Sławomir Mentzen w ogóle przekaże swoje głosy. Poparcie kandydata KO zadeklaruje prawdopodobnie Szymon Hołownia. Jego partia już raz to zrobiła, gdy Trzaskowski ubiegał się o reelekcję w Warszawie. Wtedy warunkiem było stanowisko wiceprezydenta dla PL2050, teraz warunkiem może być odejście od marszałkowskiej rotacji. Największy problem może mieć PSL, którego część elektoratu otwarcie deklaruje niechęć do Trzaskowskiego, między innymi ze względów światopoglądowych. Marek Sawicki już rok temu mówił, że Trzaskowskiego nie poprze, ale jeśli ludowcy chcą zachować stanowiska, będą musieli przełknąć tę gorzką pigułkę.