W niedzielę Donald Trump wyznaczył gubernatora Luizjany Jeffa Landry’ego na specjalnego wysłannika Stanów Zjednoczonych ds. Grenlandii, zaznaczając, że to on będzie kierował działaniami w tej roli.
W poście opublikowanym w mediach społecznościowych prezydent USA napisał, że Landry rozumie, jak ważna jest Grenlandia dla naszego bezpieczeństwa narodowego i będzie zdecydowanie bronił interesów naszego kraju, dbając o bezpieczeństwo i przetrwanie naszych sojuszników, a także całego świata.
Landry odpowiedział Trumpowi, pisząc, że to zaszczyt służyć panu na tym stanowisku wolontariackim, aby Grenlandia stała się częścią Stanów Zjednoczonych.
Napięte stosunki
Sytuacja ta wywołała niezadowolenie w Kopenhadze, która zapowiedziała wezwanie ambasadora USA w celu uzyskania wyjaśnień. Premier Grenlandii podkreślił natomiast, że wyspa powinna samodzielnie decydować o swojej przyszłości, a jej integralność terytorialna musi zostać uszanowana.
Potrzebujemy Grenlandii ze względu na bezpieczeństwo narodowe. Nie ze względu na minerały. Mamy wiele złóż minerałów i ropy i wszystkiego. Mamy więcej ropy niż jakikolwiek inny kraj na świecie. […] Jeśli spojrzy się na Grenlandię, wzdłuż wybrzeża są wszędzie rosyjskie i chińskie statki. Potrzebujemy jej ze względu na bezpieczeństwo narodowe. Musimy ją mieć – stwierdził Trump w rozmowie z dziennikarzami.
Co na to Grenlandczycy?
Grenlandia od 1979 roku posiada szeroką autonomię, jednak kwestie obronności i polityki zagranicznej pozostają w gestii Danii. Jak informuje BBC, większość mieszkańców wyspy popiera ideę pełnej niepodległości. Badania opinii publicznej pokazują także wyraźny sprzeciw wobec ewentualnego przyłączenia Grenlandii do Stanów Zjednoczonych.
W grudniu minie rok od pierwszych wypowiedzi Donalda Trumpa, który jako prezydent elekt mówił o potrzebie przejęcia wyspy przez USA. Od tamtej pory relacje dyplomatyczne między Waszyngtonem a Kopenhagą uległy znacznemu pogorszeniu.