R E K L A M A
R E K L A M A

Pucybut z mitu. Kim jest Jen-Hsun Huang?

Zmywał talerze w szkolnej stołówce, dziś stoi na czele Nvidii – najcenniejszej firmy technologicznej świata. Huang – imigrant z Tajwanu – stworzył układy scalone, serce systemów sztucznej inteligencji, używane przez największe koncerny i rządy.

Fot. Wikimedia

Jego historia to gotowy scenariusz filmowy: z chłopaka, który nie mówił po angielsku i szorował toalety w internacie, wyrósł na człowieka trzęsącego Doliną Krzemową. Jeśli istnieje coś takiego jak amerykański sen w wersji 2.0, to właśnie on go śni.

Urodził się w 1963 roku w Tainanie – na południu Tajwanu, wyspy przez lata marginalizowanej politycznie, dziś niekwestionowanej potęgi technologicznej. Tu działa największa fabryka półprzewodników na świecie, produkująca chipy dla Apple, Nvidii i setek innych firm. Tajwańskie procesory są jak ropa XXI wieku – bez nich nie zadziałałby żaden smartfon ani system sztucznej inteligencji. To właśnie z tej wyspy wyruszył w świat chłopiec, który stworzył Nvidię – firmę, bez której dzisiejsza cyfrowa rewolucja wyglądałaby zupełnie inaczej.

Choć przyszedł na świat na Tajwanie, dzieciństwo spędził w… gorącym Bangkoku, gdzie jego ojciec – inżynier chemik – pracował w rafinerii. Gdy miał dziesięć lat, rodzice zdecydowali się wysłać jego i starszego brata do krewnych w Stanach Zjednoczonych, wierząc, że właśnie tam czeka ich lepsza przyszłość. Ci, działając w dobrej wierze, zakwaterowali Jen-Hsuna w szkole z internatem w Kentucky – sądząc, że to renomowana placówka. W rzeczywistości Oneida Baptist Institute był religijnym ośrodkiem dla trudnej młodzieży, położonym w biednym, wiejskim regionie Appalachów, z surowym regulaminem i obowiązkową pracą fizyczną. Huang nie znał angielskiego. Codziennie czyścił klozety i skrobał gary, a jego brat harował na pobliskiej farmie tytoniu. Dla wielu byłby to powód do buntu albo rezygnacji – ale nie dla niego. Traktował to jak osobisty poligon wytrzymałości. Uczył się pilnie, chłonął język, a po lekcjach trenował ping- -ponga. Tak skutecznie, że w wieku czternastu lat trafił na łamy prestiżowego magazynu sportowego Sports Illustrated”.

Gdy tylko stało się to możliwe, rodzice Huanga przeprowadzili się do Stanów i cała rodzina osiedliła się w Oregonie. Jen-Hsun trafił do Aloha High School – publicznej szkoły na przedmieściach Portland. Tam radził sobie tak dobrze, że przeskoczył dwie klasy i ukończył szkołę średnią w wieku 16 lat. W międzyczasie dorabiał jako kelner w Denny’s, typowej amerykańskiej knajpie otwartej dzień i noc, gdzie kawa leje się bez końca, zaś hamburgery smakują zawsze tak samo. Po maturze studiował inżynierię elektryczną – najpierw na Uniwersytecie Stanowym Oregon, a później na Stanfordzie – łącząc naukę z pracą. Dni spędzał w laboratoriach firm projektujących chipy: w AMD, konkurencie Intela, oraz w LSI Logic specjalizującej się w układach scalonych. To tam zdobywał doświadczenie, które kilka lat później pozwoliło mu stworzyć własną przełomową firmę.

W 1993 roku znów pojawił się w Denny’s – tym razem nie jako kelner, lecz jako przyszły przedsiębiorca. Razem z przyjaciółmi, Chrisem Malachowskym i Curtisem Priemem, zrzucili się po 200 dolarów i założyli własną firmę. Tak narodziła się Nvidia. Na początku robili karty graficzne dla graczy komputerowych. Ale Huang miał szerszą wizję – dostrzegł, że te same układy mogą stać się czymś więcej niż zabawką do gier. Mogą być mózgiem komputerów przyszłości. Na początku mało kto brał to na serio. Nvidia była znana tylko w świecie pasjonatów gier. Wszystko zmieniło się, gdy Huang zrozumiał, że procesory graficzne potrafią wykonywać miliony zadań jednocześnie. A to jest dokładnie to, czego potrzebuje sztuczna inteligencja. Od tej chwili Nvidia przestała być tylko firmą dla graczy – stała się fundamentem nowej technologicznej ery, od badań medycznych, poprzez przemysł, aż po laboratoria, w których rodzą się systemy AI.

Według „Forbesa” Huang jest dziś jednym z najbogatszych ludzi na świecie i elitą wśród elit w strefie miliarderów. Jego majątek jest szacowany na 158 miliardów dolarów. Nie widać tego po nim. Od lat nosi tę samą czarną skórzaną kurtkę. W tej chwili już ikoniczną, ale generalnie unika blichtru. Mówi jak inżynier, nie jak celebryta. A jednocześnie spotyka się z najpotężniejszymi: prezydentami, premierami, liderami armii. Bo jego chipy to już nie tylko technologia. To broń. Waluta i narzędzie wpływu. Ale jest też druga twarz Huanga: filantropia. Miliony dolarów przeznaczył na edukację i badania – wsparł swą dawną szkołę w Oregonie, podarował 30 milionów Stanfordowi na budowę centrum inżynieryjnego, a Uniwersytetowi Stanowemu Oregon – 50 milionów na instytut superkomputerów. Nawet internat w Kentucky, w którym pucował toalety, obdarował funduszami na nowe dormitorium i sale lekcyjne. To symboliczne zamknięcie kręgu – dowód, że pamięta, skąd wyszedł.

Huang był rozgrywającym między Waszyngtonem a Pekinem. To on przekonał Donalda Trumpa, żeby pozwolił sprzedawać w Chinach słabszą wersję procesora H20 – specjalnie tak zmienioną, by mieściła się w amerykańskich przepisach. W zamian obiecał, że Nvidia zainwestuje miliardy w rozwój sztucznej inteligencji w USA. Nie zrobił tego z dnia na dzień. Miesiącami działał w cieniu, spotykał się z politykami i biznesmenami, a gdy trzeba było – potrafił rozłożyć kartkę i własnoręcznie narysować prezydentowi schemat ceł i ich skutków. Dzięki temu Ameryka miała kontrolę nad eksportem, a Nvidia nie straciła dostępu do ogromnego rynku.

Lecz sama zgoda Waszyngtonu to dopiero połowa sukcesu. Nvidia od dawna jest obecna w Chinach, gdzie współpracowała z takimi gigantami, jak Huawei czy SenseTime. Zbudowała tam ogromną społeczność programistów i klientów – miliony osób korzystają z jej narzędzi do sztucznej inteligencji. Dlatego Huang musi balansować. W USA otwarcie wyraża się o Tajwanie jak o niepodległym kraju. W Pekinie natomiast podkreśla, że „urodził się w Chinach”. Chińscy inżynierowie ochrzcili go przydomkiem „Magic Tailor” – magicznego krawca, bo potrafi „przyciąć” chipy tak, by spełniały wymagania prawa, a jednocześnie były wystarczająco mocne. W Stanach z kolei widzą w nim stratega, który prowadzi firmę jak szachową partię. Krytycy – od Elona Muska po senatorów – twierdzą, że sprzedawanie chipów do Chin to ryzyko, ale Huang ma swoją filozofię. To nie sprint, tylko maraton, a on biegnie, krok po kroku, nie tracąc z oczu mety.

Prywatnie od lat żyje z tą samą żoną, poznaną na studiach, wychował dwoje dzieci i – mimo zdobycia fortuny – długo mieszkał w zwyczajnych domach, wierny prostocie i dyskrecji. Jego droga dowodzi, że amerykański sen w XXI wieku ma już cyfrowe oblicze. 

2025-09-02

(ANS) Na podst.: corriere.it, forbes.it, sky.it