Przełom amerykańskiego prawa. Matka uznana winną za strzelaninę syna

Ława przysięgłych uznała matkę ze stanu Michigan za winną nieumyślnego spowodowania śmierci, gdyż nie powstrzymała swojego syna przed przeprowadzeniem w szkole strzelaniny, która zakończyła się śmiercią czterech osób i ranieniem siedmiu innych.

Fot. YouTube

Przełomowy wyrok

Jennifer Crumbley stała się pierwszą amerykańską matką skazaną za nieumyślne spowodowanie śmierci w wyniku masowej strzelaniny, której dokonało jej dziecko. Prokuratorzy oskarżyli ją o zaniedbanie polegające na umożliwieniu synowi dostępu do broni oraz ignorowanie sygnałów alarmowych.

Jej mąż James jest obecnie uczestnikiem odrębnego procesu z identycznymi zarzutami. Nie przyznał się jednak do winy. Ich syn, który obecnie ma 17 lat, został skazany na dożywocie za zabicie czterech kolegów z klasy w Oxford High School w stanie Michigan dnia 30 listopada 2021 roku. W wyniku strzelaniny siedem osób odniosło rany. Chłopiec w chwili dokonywania zbrodni miał 15 lat.

Sędzia, rozmawiając z ławnikami, określił to jako prawdopodobnie „najtrudniejszą decyzję, jaką kiedykolwiek mieli podjąć”. Matka wydawała się nie okazywać emocji, gdy we wtorek w sądzie hrabstwa Oakland ogłoszono wyrok. Kobiecie postawiono cztery zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi jej 15 lat pozbawienia wolności.

Broń palna jako prezent

Niektórzy krewni ofiar strzelaniny odczuli ulgę w związku z ogłoszonym wyrokiem. Podstawowe i główne pytanie, na jakie szukano odpowiedzi podczas rozprawy, brzmiało: Czy matka mogła przewidzieć tę tragedię i jej zapobiec?

Jennifer Crumbley i jej mąż James zakupili broń, której użył ich syn. W związku z tym zajściem policja postawiła im zarzuty kilka dni po tragedii. Policja rozpoczęła poszukiwania pary, a następnie zlokalizowała ją w budynku przemysłowym w Detroit.

Rodzice zamachowca od ponad dwóch lat przebywają w areszcie okręgowym bez możliwości zwolnienia za kaucją. Początkowo mężczyzna i kobieta mieli być sądzeni razem, ale w listopadzie zdecydowano o oddzielnych procesach. Proces Jamesa Crumbleya ma rozpocząć się w marcu.

W trakcie procesu prokuratorzy przedstawili dowody na to, że syn oskarżonych Ethan Crumbley potrzebował pomocy w zakresie zdrowia psychicznego i skarżył się na halucynacje, jednak rodzice nie zapewnili mu leczenia. Pani Crumbley podczas przesłuchania oświadczyła, że ​​według niej jej syn nie ma problemów psychicznych.

Są też sceptycy…

Niektórzy eksperci sugerują, że sprawy przeciwko Crumbleyom mogą prowadzić do kolejnych zarzutów dla rodziców dzieci, które dopuszczają się masowych strzelanin.

Mimo że zapewne wiele osób zgadza się z tym wyrokiem, znaleźli się również sceptycy. Jednym z nich jest Stephen J. Morse, profesor prawa i psychiatrii na Uniwersytecie Pensylwanii. Ekspert wyraził sprzeciw wobec wyroku, twierdząc, że Ethan Crumbley, przyznając się do winy, był jedyną osobą odpowiedzialną za strzelaninę.

Jego zdaniem kobieta może nie być najlepszą matką na świecie, jednak fakt ten nie stanowi przestępstwa. Morse stwierdził też, że według niego decyzja sądu może stanowić niebezpieczny precedens, skłaniając wymiar sprawiedliwości do szukania „kozłów ofiarnych” w podobnych przypadkach.

Inni komentatorzy sugerują, że ta sprawa była na tyle wyjątkowa, że mało prawdopodobne jest, aby miała ona szersze konsekwencje.

„Nie obawiam się, że otworzy to furtkę do postawienia rodzicom zarzutów w zwykłej sprawie, jeśli taka istnieje. Uważam, że okoliczności tej sprawy są tak szczególne i w pewnym sensie skrajne” – powiedział Frank Vandervort, profesor prawa klinicznego na Uniwersytecie Michigan.

Prokuratorzy próbowali przedstawić podobne argumenty, zarzucając, że pani Crumbley zignorowała prośby syna o pomoc, mimo że wyrażała zaniepokojenie jego stanem w prywatnych wiadomościach. Kluczowa w procesie okazała się korespondencja między Jennifer a jej kochankiem. Wyraziła ona w niej obawy, że jej syn może zrobić „coś głupiego”.

W swojej obronie podczas procesu Crumbley próbowała zrzucić winę na męża za zakup broni dla ich syna. Wskazała, że dzień po Święcie Dziękczynienia to jej mąż zabrał syna do sklepu z bronią, aby kupić mu pistolet jako prezent.

Polskie podwórko. Przypadek Kajetana Poznańskiego

Sprawa dotyczy Stanów Zjednoczonych, jednak skłania do refleksji. Główne pytanie, jakie zostało zadane w toku postepowania jest interesujące z punktu widzenia nauk takich jak choćby socjologia czy pedagogika. Każdy z nas bowiem jest lub był czyimś wychowankiem i można w tej sytuacji założyć, że to, jak w chwili obecnej się zachowujemy, co robimy i jakie wartości wyznajemy, ma związek ze sposobem wychowania stosowanym przez naszych opiekunów.

Wszak wielu morderców, zarówno tych polskich jak i zagranicznych, narodziło się właśnie za sprawą swoich rodzin. Te nie poświęcały im zbyt dużo czasu lub wykazywały patologiczne zachowania. Świetnie obrazuje to choćby film Netflixa o Dahmerze, którego rodzice właściwie w ogóle nie rozumieli przy jednoczesnym bagatelizowaniu jego niepokojących zachowań. Ojciec przecież nawet wspierał pasję syna do wiwisekcji.

Tu warto przytoczyć sprawę Kajetana Poznańskiego, którego zbrodnia w 2016 roku wstrząsnęła całą Polską. Młody mężczyzna zamordował korepetytorkę języka włoskiego. Jak potem przyznał, miało to uwolnić go od posiadanych słabości. Gazeta.pl opublikowała wczoraj zeznania Kajetana, które pozwalają nieco bardziej „wejść” w jego umysł. Oczywiście nie usprawiedliwić, ale zobaczyć, że morderca, aby stać się tym, kim się stał, musiał posiadać do tego odpowiednio utorowaną ścieżkę.

Matka Kajetana Poznańskiego piastowała ważny urząd. Była prokuratorem delegowanym do Prokuratury Generalnej, czyli w tamtym czasie najwyższej jednostki tego typu. Poznański coraz bardziej odczuwał narastającą frustrację, która nasilała jego chore pragnienia.

Morderca stwierdził podczas przesłuchania, iż jedną z jego dużych słabości były więzy rodzinne. W swoich relacjach opowiadał też o agresji wobec ojca za to, iż dzieciństwie wielokrotnie otrzymał od niego surowe kary. W pewnej chwili, będąc już dorosłym, przypomniał sobie te uczucia nienawiści. Uznał to – jak sam przyznał – za moment wyzwolenia.

Czy w takim przypadku można uznać, że rodzice sprawcy także przyczynili się do jego zbrodni? Gdybyśmy zastosowali tu takie same zasady jak w analizowanej sprawie z USA, zapewne mogłoby tak być. Jednakowoż błędy wystąpiły również po stronie lekarzy badających jego zdrowie psychiczne, dlatego należałoby się zastanowić, czy oni także nie dołożyli swojej cegiełki.

2024-02-07

Sebastian Jadowski-Szreder