R E K L A M A
R E K L A M A

Nadal… Świątek. Koniec panowania Rafa

– Nie wiem, od czego zacząć, po 20 latach gry na tym korcie, po radościach, cierpieniach, zwycięstwach, porażkach, a zwłaszcza po tym, jak się tu czułem za każdym razem, gdy grałem – powiedział wzruszony Rafael Nadal, rozpoczynając łamiącym się głosem oficjalną ceremonię zakończenia ery swojego panowania na kortach Rolanda Garrosa.

Fot. Wikimedia

Podczas tegorocznego French Open Paryż oddał hołd swojemu królowi ceglanej mączki, który nie przegrał tu żadnego z 14. finałów od czasu Chiraca przez Sarkozy’ego i Hollande’a po Macrona.

– To była wielka przygoda, która rozpoczęła się w 2004 roku – kontynuował Rafa. Wtedy przyjechałem na turniej Roland Garros po raz pierwszy, ale nie zagrałem ze względu na kontuzję stopy. Wszedłem na szczyt tego kortu i powiedziałem, że jeszcze tu wrócę. Wróciłem. Zagrałem w 2005… W kolejnych latach doświadczyłem wszystkiego, mając świetnych rywali, jak Andy Murray, Novak Djoković i Roger Federer oraz wielu innych, którzy pchali mnie ku moim fizycznym i mentalnym granicom.

Kulminacyjnym punktem ceremonii było odsłonięcie tablicy z odlewem buta Nadala oraz liczbą zdobytych tytułów w Paryżu, umieszczonej w mączce centralnego kortu Philippe’a Chatriera. Od 2021 roku ma on też swój pomnik w kompleksie kortów im. Rolanda Garrosa. Stalowy monument stoi przed bramą Ogrodu Muszkieterów, przed którym na szklanych panelach wypisano daty i wyniki jego czternastu finałowych zwycięstw.

Te 14 zwycięstw to absolutny rekord (cztery razy wygrał US Open i dwukrotnie Wimbledon i Australian Open). Nikt nie wygrał więcej razy jakiegokolwiek innego turnieju Wielkiego Szlema. W Paryżu na drugim miejscu w rywalizacji tenisistów jest Szwed Björn Borg z sześcioma tytułami w erze Open (od 1968 roku), a wśród tenisistek Amerykanka Chris Evert, która wygrywała siedem razy (Niemka Steffi Graf sześć razy). Bilans Nadala to 112 zwycięstw i tylko cztery porażki.

Najboleśniejszą była ta pierwsza, ze Szwedem Robinem Söderlingiem, którego wcześniej łatwo ogrywał. Przegrał z nim w 2009 roku, w czwartej rundzie. Było to w pochmurną niedzielę, 31 maja, na tym samym korcie Philippe’a Chatriera wypełnionym do ostatniego miejsca, jak przed kilkoma dniami, kiedy Rafę tak uroczyście żegnano. Przez 3,5 godziny trwała agonia Nadala – zanotowałem wtedy w tym Paryskim nie-co-dzienniku. Przegrał w czterech setach – a wcześniej stracił zaledwie jednego seta i to przed dwoma laty w finale przeciwko Federerowi. Söderling rozegrał najlepszy mecz w swoim życiu, a Nadal, nr 1 na świecie, sprawiał wrażenie fizycznie i psychicznie udręczonego, na granicy kryzysu nerwowego. Nawet publiczność była przeciwko niemu, w żadnym momencie tamtego morderczego meczu nie była po stronie uwielbianego wcześniej – i później! – Rafy.

– Jak to możliwe – pytano – że konkwistador z Majorki, niezwyciężony nad Sekwaną król ceglanej mączki, przegrał, i to właśnie wtedy, kiedy był tak silny jak nigdy dotąd? Podawano różne przyczyny: że dokuczał mu uraz kolana, że rozwód rodziców osłabił jego siłę wewnętrzną, że się niepotrzebnie rozpraszał przed paryskim turniejem, spełniając kaprys autorytarnego prezydenta Uzbekistanu, Karimowa, i dając jego dzieciom lekcje gry w tenisa. Aż w końcu przyszło olśnienie i ze zdumieniem odkryto, że przegrana Nadala dowodzi, że i on jest tylko istotą ludzką, o czym wcześniej zapomniano. Mats Wilander skwitował to krótko: – Od teraz na Garrosie każdy może wygrać lub przegrać z każdym.

No i przegrał dwa razy z Novakiem Djokoviciem: w ćwierćfinale w 2015 roku i w półfinale w 2021 roku (wcześniej wygrał z nim 8 razy). – W półfinale pokonałem Rafę po epickim boju. Zdobyłem wtedy mój prywatny Mount Everest, bo zawsze, gdy grasz z Rafą, czujesz, że wspinasz się na najwyższą górę świata – oświadczył Djoković. Czwarta przegrana, z Niemcem Alexandrem Zverevem, miała miejsce w pierwszej rundzie ubiegłorocznej edycji: – Wyszedłem na kort z dziwnym uczuciem, że nie jestem już faworytem. Przegrałem, to również część gry.

I tak lata panowania Rafy odpłynęły w przeszłość. Została tablica ku jego pamięci zanurzona w ceglanej mączce. Ale… i Iga została, kobieca wersja Nadala, do którego jest porównywana. Przejęła po nim status królowej paryskiej mączki. Iga Świątek walczy o piąty w karierze i czwarty z rzędu triumf w wielkoszlemowym French Open, co nie udało się jeszcze żadnej tenisistce. Z polskich pięciu reprezentantów została w turnieju tylko ona, wszyscy inni odpadli w pierwszej lub drugiej rundzie. Walczy, choć w tym roku nie jest faworytką: od ubiegłorocznej wygranej w Paryżu nie udało się jej dotrzeć do finału żadnego turnieju WTA, spadła w światowym rankingu na piąte miejsce. No cóż: jak jej hiszpański idol, jest przecież tylko istotą ludzką, którą dopadło mentalne napięcie. A piąty tytuł i premia 2,550 mln euro czekają. Spokojnie: wdech, wydech, kumbhaka – jak nie w tym, to w przyszłym roku, bo jak sentencjonalnie rzekł był ów tenisowy idol: Przegrana to też część gry.

A ta gra trwa: lifty, smecze, forhendy… Po raz pierwszy będzie można śledzić decydującą fazę turnieju – od ćwierćfinałów aż po finały – w bezpłatnej strefie kibica na paryskim placu Zgody, na dwóch ogromnych ekranach. Strefa będzie otwarta dzień dłużej, do poniedziałku 9 czerwca, aby zwycięzcy mogli zaprezentować fanom swoje trofea. Lob nadziei podpowiada, że i wtedy będzie tam NADAL Iga ŚWIĄTEK. 

2025-06-05

Leszek Turkiewicz