Próbujemy zawrócić czas, by powstały z martwych i znów pracowały na naszą korzyść. Jednak wciąż ktoś nam w tym przeszkadza. Ponad dwadzieścia lat temu w miesięczniku „Dzikie Życie” Piotr Stefański, geograf, przyrodnik, muzyk, opowiadał o losach bagien, wśród których zamieszkała jego rodzina. Lecz kiedy on się urodził, to już nie były te same mokradła.
Okiełznały je rowy melioracyjne
Ale ludzie nie docenili siły natury. Zignorowała ich pierwsze nieudolne próby uładzenia świata i zaczęła odbierać swoją własność. Rowy pozarastały, groble, przez ciągłe wylewy, zostały rozmyte, płytko zalegające iły utrzymywały wysoko lustro wody gruntowej. Teren był ciągle podmokły – bagno odrodziło się na nowo. Magia przyrody. Przerażająca i zarazem kusząca tajemnica. Dzikość od cywilizacji oddzielał kanał. We wspomnieniach dziecka – niezmierny wszerz i w głąb.
Na drugą stronę można było przejść tylko po sieci grubych konarów wierzb (…). Za rowem był inny świat, inne kolory, rośliny, zapachy, inni lokatorzy. Po części porośnięty był przez trzcinę, a po części, na małych wzniesieniach, przez wysokie trawy. Była jeszcze część prawie cały czas zalana przez wodę. Można się tam było poruszać tylko po kępach ostrych traw, spadnięcie z takiej kępy groziło wpadnięciem po pas w cuchnącą breję. Wszystko syczało i pachniało zgnilizną. Obrazka tego dopełniały jeszcze lustra bajorek porośniętych zielonym kożuchem.
Subskrybuj