Nasza codzienność była piękna. Rozmowa z MAGDALENĄ ZAWADZKĄ

Gra w serialu syna Jana Holoubka, zagrała kilka razy z mężem, wybitnym aktorem Gustawem Holoubkiem. Ale na swój sukces zapracowała sama.

Fot. Piotr Kamionka/Angora

Ciągle zbiera nagrody jako aktorka i jest bardzo lubiana nie tylko przez publiczność, lecz i własne artystyczne środowisko. Uważa się ją za osobę nie tylko sprawiedliwą i skromną, ale także wrażliwą, darzącą szacunkiem ludzi, którzy ją otaczają. Po śmierci męża nie zamknęła się w sobie. Żyje w symbiozie z rodziną, przyjaciółmi i pracą, która ciągle ją pochłania.

– Czy to prawda, że jako dziecko chciałaś zostać artystką cyrkową?

– Cyrk mnie fascynował i chociaż rzadko w nim bywałam, zawsze robił na mnie ogromne wrażenie. Ludzie na arenie zachwycali mnie nieprawdopodobnymi umiejętnościami – do dziś zresztą uważam, że cyrkowcy są wielkimi artystami. Zachwycały mnie też zwierzęta. Marzyłam, żeby zostać mistrzynią akrobacji na trapezie. Nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, jakie to jest niebezpieczne i trudne. Wydawało mi się, że moje „akrobacje” na trzepaku są bliskie tej tajemnej wiedzy.

– Czułaś, że będziesz kimś niezwykłym?

– Nigdy o tym nie myślałam.

– W szkole też podobno byłaś jedną z najlepszych.

– Nie wiem, ale byłam prowodyrką różnych zabaw. Czasem bywałam przewodniczącą klasy.

– Nauczyciele nie lubią prowodyrów.

– Dla mnie byli bardzo mili, zarówno w podstawówce, jak i w liceum. Nie miałam do nich żadnych zastrzeżeń. Podobało mi się też, że są tak dobrze wychowani i że nas również tego uczyli.

– Nie buntowałaś się?

– Różne zakazy i nakazy powodowały we mnie bunt. Teraz wiem, że to było normalne i potrzebne, bo musieliśmy nauczyć się żyć wśród ludzi. Absolutny luz może spowodować wiele złego.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-09-15

Krystyna Pytlakowska