R E K L A M A
R E K L A M A

Niech żyje rock. Dorosłe dzieci tańczą

Tak było 11 października w Łodzi na Rockowisku, festiwalu muzyki rockowej, głównie tej starej, która powstała w Polsce na początku lat 80. ubiegłego stulecia. Impreza odbyła się w klubie Wytwórnia, a średnia wieku publiczności była na oko bliska sześćdziesiątki, chociaż zdarzali się młodsi melomani, prawdopodobnie wychowani na przebojach odtwarzanych w domach z płyt lub kaset przez ich rodziców.

Fot. Grzegorz Walenda

Wszyscy widzowie – nawet ci w mocno zaawansowanym wieku – wyraźnie dobrze się bawili, bo energicznie podskakiwali w rytm prezentowanych hitów. Tych ostatnich w programie było niemało i prawie wszystkie prezentowali wykonawcy, którzy wylansowali je blisko pół wieku temu. Jedyną młodszą artystką była Urszula Fryzka, jednak też w repertuarze z dawnych lat. Zaśpiewała „Szare miraże” i „Krakowski spleen” na cześć zmarłego 19 lipca br. w wieku 71 lat jednego z byłych członków Maanamu Ryszarda Olesińskiego. Publiczność Wytwórni uhonorowała muzyka minutą ciszy.

O ile na początku imprezy wszystkie krzesła były zajęte, to wkrótce stały puste, bo większość widzów chciała być blisko estrady. Tam można było najlepiej wczuć się w rockowy rytm i śpiewać razem z wykonawcami.

Skład był gwiazdorski i przypominał najlepsze lata polskiego rocka, kiedy Rockowisko zadebiutowało. Pierwsza edycja imprezy odbyła się 27 – 29 listopada 1980 roku w Hali Sportowej łódzkiego MOSiR-u. Podzielona była na Przegląd Łódzkich Grup Rockowych oraz koncert główny. Początkowo Rockowisko organizowano co roku. Trzecią edycję imprezy relacjonowała Polska Kronika Filmowa, za komuny prezentowana w kinach przed seansami: Milicyjne zabezpieczenia okazały się na szczęście niepotrzebne i chyba były zbyt ostentacyjne, a że trochę pokrzyczeli, to i dobrze! – komentował redaktor widoczne na filmie milicyjne radiowozy wypełnione mundurowymi, które stały przed Halą Sportową. Co prawda złośliwi mówili, że to nie Rockowisko, a rykowisko, ale impreza była udana i ci, dla których ją zrobiono, bawili się znakomicie! Zagrały wtedy m.in. zespoły Republika, Krótkie Spięcie, Rezerwat, Oddział Zamknięty, TSA i Turbo. Styl może prezentowały daleki od dystyngowanego – mówił o wykonawcach lektor kroniki – ale wapniaki nie zawsze akceptują to, co bawi młodych, i bardzo dobrze, bo do dziś tańczylibyśmy menueta.

Zatem w 1982 roku już pobłażliwiej traktowano imprezę, która odbywała się jeszcze tylko przez kolejne 3 lata. Później była dłuższa przerwa, a w 2005 roku miał miejsce jubileuszowy koncert: „Rockowisko – 25 lat później”. Impreza odżyła ponownie rok temu, a teraz obchodziła 45-lecie.

Utwór „Dorosłe dzieci” przypomniał były wokalista Turbo Grzegorz Kupczyk. Dziwne, że PRL-owska cenzura nie skreśliła słów: „A gdy zmienią się reguły tej gry, może w końcu odkryjemy, jak żyć!”, ale pewnie wtedy osoba, która przepuściła ten fragment, nie podejrzewała, że jakaś zmiana może nastąpić. Niewykluczone też, że kiedy rock zadomowił się na polskich estradach, zaczęto mniej czepiać się słów piosenek w tym stylu, uznając, że nie są głównym zagrożeniem dla ustroju.

Tegoroczne Rockowisko rozpoczęła grupa Moskwa. Jej nazwa w obecnych czasach – z uwagi na kojarzącego się z tym miastem Putina – nie budzi szacunku. Jednak muzycy wybrali ją dla siebie w innych czasach, więc trudno winić ich za jej używanie. Na czele zespołu stał ponownie Paweł Gumola, jeden z jego założycieli, zarazem gitarzysta i wokalista. Zaczęło się więc na punkrockowo, bo w takiej mieszance stylów utrzymane są piosenki Moskwy.

Po ostrych rytmach była chwila przy akustycznej gitarze Adama Palmy. Ten wybitny instrumentalista, znany ze współpracy z innym mistrzem sześciu strun, którym jest Al Di Meola (obydwaj wielokrotnie razem występowali), był koncertowym przerywnikiem niczym liryczny utwór na płycie hardrockowej kapeli. Takie nagrania miała na swoich albumach m.in. popularna swego czasu u nas brytyjska grupa Budgie, ale nie tylko ona. Palma najpierw uderzył w klasykę, a następnie dostosował się do stylu imprezy, grając fragmenty kompozycji geniusza elektrycznej gitary Jimiego Hendrixa.

Sporo energii wniósł do koncertu kolejny rockowy wokalista, mający za sobą pracę w zespołach Exodus i Korba, Kazimierz Barlasz. Akompaniowali mu inni doświadczeni rockmani, którzy zadebiutowali – podobnie jak on – w latach 80. ubiegłego wieku: Jerzy Styczyński (gitara; znany z grupy Dżem) i Mieczysław Jurecki (bas; Budka Suflera). Wspierali ich dwaj nieco młodsi muzycy, Arek Kluczewski (gitara; 4 Szmery) i Artur Malik (perkusja; Lombard).

Mocnym punktem programu był występ Wandy Kwietniewskiej, która zadebiutowała na scenie z grupą wokalną Vist, później śpiewała w Lombardzie, a następnie liderowała formacji Wanda i Banda. To z tym zespołem ma na koncie najwięcej hitów. Jest znana zwłaszcza sympatykom serialu „Siedem życzeń”. Jej grupa nagrała do tej telewizyjnej produkcji o elokwentnym kocie Rademenesie 9 piosenek, z których najpopularniejszą jest tytułowa. Usłyszeliśmy też w Wytwórni m.in. utwory „Nie będę Julią” i „Hi-Fi”.

Wreszcie finał i zespół, który miał najdłuższy set. „Gramy tam, gdzie nas chcą” – oznajmił jego lider Grzegorz Skawiński, zanim przedstawił kolegów z grupy – basistę Waldemara Tkaczyka i jego syna Adama, który jest perkusistą. „Nie wiem, jak to robi, ale robi to dobrze” – pochwalił młodego Tkaczyka Skawiński i zapowiedział jego solówkę, która okazała się wybuchowa.

Było więc, jak na Rockowisko przystało. Pochodząca z Trójmiasta grupa Kombi – bo to o niej mowa – pożegnała widzów imprezy sporą dawką najsłynniejszych swoich hitów: „Nasze randez-vous”, „Kochać cię za późno”, „Black and White”, „Słodkiego, miłego życia”, a na finał imprezy zabrzmiał utwór „Pokolenie” z optymistycznymi słowami: „Każde pokolenie ma własny czas. Każde pokolenie chce zmienić świat. Każde pokolenie odejdzie w cień, a nasze nie”. Skład osobowy i jakość tegorocznego Rockowiska to dowód na to, że muzycy, którzy debiutowali w czasach przemian w PRL, nie odeszli w cień i trzymają się mocno. 

2025-10-23

Grzegorz Walenda