R E K L A M A
R E K L A M A

Prosto do bramki. Szczęsny otrzymał własny film

Miarą wielkości piłkarza są nie tyle strzelone przez niego gole, nawet nie wysokość honorariów czy liczba występów w kadrze narodowej. Najważniejszy jest film biograficzny, który ktoś chce o nim nakręcić. Własne życie na dużym ekranie albo chociaż w telewizorze to dopiero jest sukces.

Fot. fragment filmu

W ostatnim czasie kilku piłkarzy doczekało się filmowych opowieści o sobie. W jednym z serwisów streamingowych można oglądać cały serial o Ronaldo (40 l.). Jest świetny dokument o Davidzie Beckhamie (50 l.), swoje biografie mają Kuba Błaszczykowski (39 l.) i oczywiście nasz najbardziej znany zawodnik Robert Lewandowski (37 l.). W tym zacnym gronie nie mogło więc zabraknąć Wojciecha Szczęsnego (35 l.). I choć w świecie zwykłych ludzi trzydzieste piąte urodziny to na pewno nie czas podsumowań, to w życiu piłkarza w tym wieku robi się już pewien bilans, i to wcale nie pierwszy. Opowieść o naszym bramkarzu to nie tylko historia jego kariery sportowej, która znów – po przedwcześnie ogłoszonej emeryturze – nabrała tempa.

To także jego wszystkie zawirowania rodzinne, w tym trwający od kilkunastu lat i w jakimś sensie upubliczniony konflikt z ojcem – Maciejem Szczęsnym (60 l.) – też w przeszłości bramkarzem naszej drużyny narodowej. Czemu nie rozmawiają ze sobą od dwunastu lat? Kto zawinił? Jakie słowa ojca zraniły dwudziestotrzyletniego Wojtka tak głęboko, że od tamtej pory nie chce z nim rozmawiać? Nie będziemy psuć nikomu przyjemności oglądania. Widzowie sami znajdą odpowiedzi na te i inne pytania. W filmie zarówno Wojtek, jak i jego ojciec Maciej opowiadają swoją wersję wydarzeń. „Jestem wdzięczny mojemu tacie, że zgodził się wystąpić w filmie i przedstawić swój punkt widzenia” – powiedział bramkarz w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, ale przyznał jednocześnie, że udział w jednym filmie niczego między nimi nie zmienił. „Udało nam się to zrobić w taki sposób, że ludzie mogą usłyszeć obie strony tego konfliktu, ale wydaje mi się, że z szacunkiem do drugiej osoby, bez prania publicznie brudów. Jest to zrobione z klasą. Jestem mu za to wdzięczny, ale to nie oznacza, że to nas do siebie zbliżyło”.

Filmowa biografia Wojtka nie pomija też jego związku z Mariną (36 l.), kiedyś aspirującą piosenkarką, a dziś głównie matką jego dwojga dzieci. I, jak mówi Wojtek, miłością jego życia. Są więc w tej filmowej historii wszystkie niezbędne składniki: zwroty akcji, uczucie dwojga ludzi z różnych światów, konflikt w rodzinie. Życie – a ten film to kolejny dowód – pisze najlepsze scenariusze. Szczęsny zapewnia, że tym razem mówił do kamery prawdę i tylko prawdę: „Nigdy w życiu nie dałem szczerego wywiadu”, słyszymy w filmie. Chcemy wierzyć, że teraz jest inaczej. Bo sprawdzony przepis na filmową biografię to autentyczność, w którą każe nam się wierzyć od pierwszego ujęcia, choćby była jedynie doskonale napisanym i wyreżyserowanym scenariuszem. „Mówi, co myśli. Robi, co czuje. Broni jak nikt. Poznajcie, jaki jest naprawdę” – reklamują swoją produkcję twórcy. Tak kręci się dzisiaj sportowe biografie: pokazując zawodników jako ludzi z krwi i kości, zdolnych do nieludzkiego wysiłku, by osiągnąć sportowy sukces, ale też po ludzku słabych, zakochanych, z wadami – tak jak my. Chodzi o to, by taki film chcieli zobaczyć wszyscy, nawet ci, którzy w ogóle nie interesują się sportem. Stąd zaglądanie w prywatne życie, szczere zwierzenia, które mają być jak spowiedź, wreszcie niepublikowane wcześniej nagrania z domowego archiwum. To ma być film nie o strzelanych golach, ale o człowieku, który jest zupełnie zwyczajny, kiedy schodzi z boiska. Mamy zobaczyć jego chwile triumfu i momenty słabości, a nawet załamania. Powinniśmy śmiać się razem z nim i razem płakać. Sport w tej historii jest jedynie tłem do opowiadania uniwersalnej historii: o ludzkich ambicjach, planach, dążeniu do sukcesu, porażce i podnoszeniu się po niej. „Szczęsny”, bo tak zatytułowany jest film, jest w jakimś sensie także opowieścią o dojrzewaniu w blasku fleszy, o wizerunkowych błędach i umiejętności ich naprawiania. Piłkarz przyznawał w wywiadach przed premierą, że wprawdzie poświęcił produkcji mnóstwo czasu, ale sam jeszcze filmu nie widział. Pierwszy uroczysty pokaz odbył się we wnętrzach Biblioteki Narodowej w Warszawie. Wojtek zrobił wszystko, by goście imprezy długo nie chcieli zapomnieć tego wieczoru. Zabrakło wprawdzie kolegów Szczęsnego z kadry narodowej, ale to dlatego, że wszyscy musieli pojechać do Katowic na zgrupowanie przed meczami z Nową Zelandią i Litwą.

Dopisało jednak wielu innych znanych gości. Na premierę przyszli więc piłkarze, którzy nie grają już w reprezentacji: Karol Linetty (30 l.) i Grzegorz Krychowiak (35 l.), o którym – jak się okazuje – także powstaje teraz film. Pojawił się były selekcjoner kadry Czesław Michniewicz (55 l.). Przyszedł były siatkarz Andrzej Wrona (36 l.), który zaledwie kilka miesięcy temu zakończył karierę w naszej drużynie siatkarskiej. Imprezę poprowadził Łukasz Kadziewicz (45 l.), kiedyś siatkarz, a teraz komentator sportowy w telewizji. Wpadli Monika Olejnik (69 l.) i jej partner Tomasz Ziółkowski (54 l.), który wiele lat temu zaczynał zawodową karierę w redakcji sportowej Trójki. Do fanów naszego bramkarza należą także, jak się okazuje, wokalista Quebonafide (34 l.) i jego partnerka, aktorka Martyna Byczkowska (29 l.), a także Roksana Węgiel (20 l.) z mężem Kevinem Mglejem (29 l.). Szczęsny – mimo obecności fotoreporterów – pozwolił sobie tego wieczoru na papierosa, choć to mocno niesportowe zachowanie i niejednokrotnie dostawał za to cięgi od dziennikarzy i od swoich trenerów. Widocznie sportowiec nic sobie z tego nie robi i wciąż podtrzymuje wizerunek „niegrzecznego chłopca”. Chociaż naprawdę ma poukładane życie, szczęśliwą rodzinę i jasno wytyczone priorytety. Kto tego jeszcze nie wie, niech po prostu obejrzy film pod tytułem „Szczęsny”. 

2025-10-16

Plotkara