Imponuje kulturą pracy dieslowskiego silnika. Czy długa lista zalet przyćmiewa „odważnie” skrojony cennik?
Kiedy kilka tygodni temu mierzyłem się z Lexusem LBX, najmniejszym modelem w gamie japońskiego producenta, nazwałem go najbardziej luksusowym maluchem. Nie spodziewałem się, że LBX tak szybko straci to miano w moim prywatnym rankingu. Okazało się, że Range Rover Evoque pod każdym względem jest jeszcze bardziej luksusowy. Począwszy od ceny. Lexus kosztował 218 tysięcy złotych, co zakrawało na lekki absurd. Skoro tak, to cena Evoque’a jest… ciężkim absurdem! Recenzowany wóz kosztuje dokładnie 380 700 złotych! Jasne, porównywanie tych dwóch aut nie do końca jest rozsądne, bo to pojazdy z innych segmentów i klas. Większy Range Rover kojarzy się z pełnym luksusem, co w wypadku Lexusa nie jest takie oczywiste. W wypunktowaniu brutalnych kwot chodziło mi o pokazanie, jak bardzo drogie mogą być nowe małe auta. Szkoda czasu, żeby wypisywać, ile innych, bardziej rozsądnych samochodów można mieć za te sumy, bo lista mogłaby nie mieć końca.
Tyle o pieniądzach. Pora wytłumaczyć się z określania kompaktowego SUV-a „maluchem”. 4,37 metra długości świadczy przecież, że mamy do czynienia z nie tak niewielkim samochodem. Ale kiedy weźmiemy pod uwagę, do jakiej rodziny należy ten wóz, sprawy nabierają sensu, bo wśród przepastnych Range Roverów Evoque jest jak dziecko. Zresztą sami Brytyjczycy pieszczotliwie nazywają go „baby Velarem”, nawiązując do innego, znacznie większego modelu (4,8 m), któremu i tak rozmiarem daleko jeszcze do pięknego i masywnego Sporta (4,95 m), a tym bardziej do kolosalnego „dużego” Range’a (nawet 5,25 m). Nie zmienia to faktu, że pod wieloma względami Evoque nie odstaje od wyrośniętego rodzeństwa. Przekonałem się o tym, zajmując miejsce w kabinie na wygodnym skórzanym fotelu (z funkcjami podgrzewania, wentylacji i masażu) w kapitalnym wiśniowym odcieniu. Tym samym materiałem pokryto dużą obręcz kierownicy i sporą część deski rozdzielczej. Szkoda, że centralny ekran o wyśmienitej rozdzielczości nie został w nią zgrabnie wkomponowany, a wyglądał na sztucznie doczepiony. Ten zabieg to jeden z elementów ostatniego liftingu brytyjskiego SUV-a, który w drugiej generacji debiutował na rynku w 2018 roku. Natomiast historia Evoque’a numer jeden sięga znacznie dalej, bo aż 2011 roku. Z jednej strony to szmat czasu, żeby oswoić się z tym autem, a z drugiej – jest to na tyle rzadki pojazd – przynajmniej na naszych drogach – że wciąż wzbudza zdziwienie i zainteresowanie. Czarna welurowa podsufitka i wstawki z szarego drewna potęgowały elegancki sznyt. W aucie nie brakuje przestrzeni, także na tylnej kanapie, gdzie nawet wysocy pasażerowie będą mieli kilkucentymetrowy zapas nad głowami.
Subskrybuj