– Kiedy w Polsce wśród wojskowych zaczęło się mówić o potencjalnej wojnie Rosja kontra Ukraina i Rosja – Polska?
– Nasze służby cywilne i wojskowe były skoncentrowane na kierunku wschodnim od 2014 roku. Pamiętam – i teraz mogę to zdradzić – że już w 2017 roku, gdy pracowałem w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i trwały ćwiczenia Zapad, obawialiśmy się tego, co może zrobić Rosja.
– Według oficjalnych informacji miało w nich wziąć udział siedemset jednostek sprzętu wojskowego, trzy tysiące rosyjskich żołnierzy i dziewięć tysięcy siedmiuset białoruskich żołnierzy. Co więcej, łączna liczba – trzynaście tysięcy żołnierzy – jest nieprzypadkowa.
– No tak. Chodziło o to, że zgodnie z dokumentem wiedeńskim o ćwiczeniach, w których bierze udział ponad trzynaście tysięcy żołnierzy, organizator powinien formalnie powiadomić OBWE i zaprosić na nie obserwatorów z jej ramienia. Nieoficjalnie mówiło się, że łącznie w manewrach w 2017 roku wzięło udział nawet sto tysięcy żołnierzy z Rosji i Białorusi. W BBN-ie obawialiśmy się, że Rosjanie część swoich wojsk zostawią na Białorusi…
– W 2017 roku w BBN-ie już toczyły się rozmowy o tym, że może wybuchnąć wojna i że Rosjanie zaatakują Ukrainę?
– Tak. Pojawiły się obawy, że Rosja może pójść dalej; że ćwiczenia Zapad będą tylko przykrywką do tego, by przegrupować wojska i pójść na Ukrainę. Z tego, co pamiętam, to mowa była o przegrupowaniu 1. Gwardyjskiej Armii Pancernej.
Subskrybuj