Piosenki z utraconego świata. The Cure znów zaskakuje

W czasach kiedy piosenki brzmią podobnie i nie poruszają, nareszcie coś oryginalnego! Mamy w końcu utwór, który przyciąga uwagę. Podobnie jak niektóre kompozycje z przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku, najlepszego okresu dla muzyki rozrywkowej. Wtedy roiło się od porywających premier. Teraz artystów jest więcej i nawet ludzie niezwiązani zawodowo z estradą mogą coś skomponować, samodzielnie nagrać i wrzucić do sieci. Ilość jednak nie przechodzi w jakość. 

Robert Smith /Fot. Flickr

Na szczęście zdarzają się wyjątki, takie jak nagranie „Alone” zespołu o nazwie będącej angielskim odpowiednikiem naszego rzeczownika „lekarstwo”, czyli The Cure (grupa debiutowała jako Easy Cure). Długo by szukać melomana, który nie obejrzał teledysku do piosenki „Lullaby” z uszminkowanym mężczyzną trzęsącym się w łóżku na widok uczłowieczonego pająka. „Boję się, że zje mnie na kolację” – śpiewa spowity pajęczynami bohater clipu o czarnym stawonogu ludzkich rozmiarów, który ma na niego apetyt. 

13 albumów

Przez 46 lat aktywności The Cure wydali 13 albumów. Ostatni, zatytułowany „4:13 Dream”, miał premierę 16 lat temu. Po nim już nowego longplaya nie było. Zespół jednak nie zawiesił działalności. Wręcz przeciwnie. Wielokrotnie koncertował. Nie tylko w Europie. W 2023 roku odbył trasę za Atlantykiem. Grał w słynnej nowojorskiej sali Madison Square Garden, znanej z występów artystów ze światowego topu. Tam George Harrison zorganizował charytatywny koncert dla Bangladeszu. W Madison Square Garden po raz ostatni wystąpił John Lennon, a grupa Led Zeppelin zarejestrowała album „The Song Remains the Same”.

Grupę The Cure powołano do życia w 1978 roku w Crawley (miasto w angielskiej prowincji West Sussex). Tworzą ją obecnie – Robert Smith (lider i wokalista grający na gitarze oraz klawiszach), Simon Gallup (basista), Roger O’Donnell (pianista), Perry Bamonte (gitarzysta), Jason Cooper (perkusista) oraz Reeves Gabrels (gitarzysta). Ten ostatni znany jest dobrze fanom Davida Bowiego. Grał na kilku jego płytach (m.in. „Outside”, „Earthling” i „Hours”) oraz współtworzył z nim zespół Tin Machine.

Różnorodność stylów

The Cure łączą w piosenkach różne style. Dominuje gotycki rock – tak nazywana jest melodyjna gitarowa muzyka, często utrzymana w tonacji molowej, charakteryzująca się depresyjnym klimatem i tekstami o treści egzystencjalnej. Na pierwszym planie są gitary, a w oprawie dominuje elektronika. W kompozycjach The Cure odzywają się też style punk i new wave. Mieszanka wybuchowa, ale członkowie zespołu nie przywiązują wagi do fachowego nazewnictwa. „Gramy muzykę The Cure” – tak 65-letni Smith kwituje rozważania na temat stylu zespołu.

Muzyka The Cure ewoluowała z upływem lat, a także w miarę zmian w składzie zespołu. Ostatnio jego członkowie odeszli od synthpopowych nagrań, które serwowali w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, takich jak „Boys Don’t Cry”, czy „Friday I’m In Love”. Teraz ich utwory są na ogół melancholijne, bliskie folkrockowej alternatywie, ale zdobionej elektroniką. W tekstach dominują tematy mroczne i nostalgiczne, pełne refleksji o życiu, a zwłaszcza o jego ciemnych stronach.

Inspiracje

Chętniej niż o stylu komponowania muzycy opowiadają o swoich estradowych idolach. Wspomniałem o Davidzie Bowiem. To jeden z ich ulubionych artystów. Nie tylko Gabrels go ceni.

Smith uważa dyskotekową kompozycję „Let’s Dance” Bowiego za jeden z najlepszych utworów lat 80. ubiegłego wieku. Lider The Cure ma również sentyment do kapeli Siouxsie and The Banshees. W latach 1982 – 1984 grał w tym zespole na gitarze. Kiedy wrócił do macierzystej formacji, sporo zmieniło się w muzyce The Cure. Smith słucha też zespołów The Stranglers i Joy Division. Z gitarzystów najbardziej ceni Jimiego Hendrixa. Dwa lata przed debiutem The Cure późniejsi członkowie tej grupy grali jego utwory jako formacja Malice. Spuścizna Hendrixa inspiruje Smitha do gitarowych eksperymentów. Lider The Cure nie tylko uatrakcyjnia gitarą aranże i śpiewa, ale jest też głównym kompozytorem piosenek wykonywanych przez zespół. „Nagraliśmy 19 nowych utworów” – mówił o sesji, która odbyła się w 2019 roku, dając fanom nadzieję na czternasty longplay. – „Są długie. Niektóre trwają 10, a nawet 12 minut. Przez 3 tygodnie tworzyliśmy i graliśmy razem. Rezultat przerósł nasze oczekiwania. Później tylko dopisałem słowa. Wiem, że każdy tak mówi o własnej twórczości, ale piosenki są naprawdę świetne. Mroczne i bogate w treści”.

Zamiast od razu wydać nowy repertuar na płycie, grupa ruszyła z nim w 2022 roku w trasę. Tournée wystartowało na Łotwie i już podczas inauguracyjnego koncertu 6 października w Rydze zadebiutowały piosenki „Alone” i „Endsong”. Cztery dni później w Sztokholmie miała premierę kompozycja „And Nothing Is Forever”. Z kolei 4 listopada w Assago (Włochy) zadebiutował utwór „A Fragile Thing”. Polscy fani The Cure też mieli okazję być świadkami koncertowych narodzin nowej piosenki. W krakowskiej Tauron Arenie 20 października miała premierę kompozycja „I Can Never Say Goodbye”.

Kiedy album?

Wydawało się wtedy, że do nowego albumu jest blisko, jednak nadal nie ma go w sklepach, mimo że od dwóch polskich koncertów The Cure z premierami (drugi odbył się 22 października w Atlas Arenie) minęły dwa lata. Jest za to singlowe nagranie „Alone”, które zadebiutowało 26 września. Powolne, majestatyczne. Trwa ponad 6 minut, a Smitha słychać dopiero od połowy. Jednak warto na jego wokal czekać, bo tak udanej i poruszającej melodii długo by szukać na obecnej rockowej scenie.

A skoro muzycy nareszcie zdecydowali się przedstawić studyjną wersję tego utworu, to należy oczekiwać, że także inne zaprezentowane podczas koncertów nowości znajdą się na płycie. Czy wszystkie? Czy w takich samych wersjach, w jakich zostały zaprezentowane na scenach? A może niektóre pozostaną w rezerwie, a na ich miejsce trafią inne, takie, których publiczność jeszcze nie słyszała? Czas pokaże. Jedno jest tylko (w miarę) pewne. Premiera albumu „Songs From a Lost World” („Piosenki z utraconego świata”) – taki tytuł będzie nosił czternasty longplay The Cure – ma się odbyć 1 listopada. 

2024-10-14

Grzegorz Walenda