Tymczasem żadna akcja nie ma tu nic do rzeczy; wszystko rozgrywa się w wyobrażeniach bohaterów. Oni sami nie wiedzą, co przeżywają, bo nie mają nawet sposobu, aby o tym sobie opowiedzieć. Językiem fałszują rzeczywistość. To w ciągłym niedopasowaniu słów do tego, co kto chce czy umie powiedzieć, kryją się armaty Masłowskiej. Kiedyś była taka powieść „Armaty w kwiatach”, a u niej te armaty są w dysleksji. „Zaburzeniu objawiającym się widzeniem, ale niedostrzeganiem oraz słyszeniem, ale nieusłyszeniem” – jak wciągająco tłumaczy tę przypadłość nawet Wikipedia.
Ludzie zajmują się głównie wpatrywaniem się w siebie, ale im bardziej to robią, tym bardziej widzą w sobie zupełnie kogo innego niż są. W wyniku powszechnie przeprowadzanych takich zabiegów udaje się nam zobaczyć, że jesteśmy tacy, jacy chcemy być. Psychologia niby dawno odkryła, że każdy widzi samego siebie całkiem inaczej (zwykle znacznie lepiej), niż widzą go inni, ale dopiero rzeczywistość XXI wieku, przeniesiona do tzw. social mediów, dokonała tu spustoszenia. Ich użytkownicy na użytek Instagrama tworzą niemające nic wspólnego z prawdą wersje i obrazy siebie, w które zaczynają wierzyć, będąc, niestety, cały czas swoim oryginałem, którego nie dają rady się pozbyć. To ciągłe napięcie pomiędzy swoim wyobrażeniem a sobą rzeczywistym da się zredukować jedynie za cenę wyeliminowania z życia którejś z wersji. Raczej siebie.
Masłowska na swoich bon motach buduje mordercze diagnozy. „Wyglądał jak książę i żebrak dwa w jednym” – złożeni z kawałków nie potrafią się posklejać w żadną całość. „Pasjonat wiedzy, który swojego czasu prawie wygrał Wielką grę, a przynajmniej wiele osób namawiało go, by w niej wystartował”. Trwa wielki festyn samooszukiwania. Wygłaszająca manifesty „złamanym głosem, ale upozorowanym na energiczny i radosny” kobieta sukcesu, która uczepiła się jako celu w życiu wypiekania chleba (przez wyzyskiwanych przez siebie pracowników) „cedzi to z trudem, jakby miała w środku pełno żyletek, sztyletów i cyrklów, które jej wszystko podarły, i teraz musiała mozolnie odczytywać ten tekst ze strzępów, podartych resztek siebie”. Zostawia za sobą spalone chleby i mosty. „Jak tak je kochasz, to czemu zaraz tu wybuchniesz płaczem? Kraftowe pieczywa zrobiły ci dziecko, a teraz pierdolą inną?”.
Subskrybuj