Jak wygląda miłość w czasach AI? Czy człowiek może zakochać się w algorytmie? Jeszcze dekadę temu to pytanie brzmiało jak żart. Dziś staje się codziennością, a miłość do AI przestaje być futurystyczną fantazją.

Pamiętam, jak w 2014 roku po raz pierwszy obejrzałam film Her. Opowieść o samotnym mężczyźnie, który zakochuje się w systemie operacyjnym o kobiecym głosie i figlarnej osobowości – Samancie – wydawała mi się wtedy czymś z pogranicza science fiction i fantastyki romantycznej. Przecież jak można zakochać się w robocie?
A jednak… Mamy rok 2025 i trudno nie odnieść wrażenia, że rzeczywistość dogoniła tę fikcję. Przestaliśmy zadawać pytanie: „czy to możliwe?”, bo odpowiedź widzimy codziennie – w ekranach naszych telefonów, komputerów i… serc.
Wirtualne uczucia, realna samotność i DeepSpace
Inspiracją do napisania tego tekstu był reportaż opublikowany przez South China Morning Post na YouTube. Jego tytuł mówił wiele: „Młode Chinki znajdują wirtualną miłość w DeepSpace”. Zaintrygowana, zaczęłam drążyć temat.
Love and DeepSpace to gra z gatunku otome – czyli skierowana głównie do kobiet, w której wcielamy się w bohaterkę romansującą z męskimi postaciami. Wydaje się banalne? Może. A jednak gra zdobyła globalną popularność, w tym również w Polsce, i przyciągnęła już ponad 50 milionów użytkowników. Co takiego oferuje, że kobiety wybierają cyfrowych partnerów zamiast tych z krwi i kości?
Realne ucieczki w nierealne światy
Nie będę hipokrytką – ucieczka w świat wirtualny nie jest mi obca. Jako przedstawicielka generacji Z dorastałam w Internecie. Widziałam, jak wiele osób wokół mnie buduje relacje online, często bardziej autentyczne niż te w realnym życiu. Nie jesteśmy już skazani na osoby z naszego bliskiego otoczenia, kiedy wybieramy sobie przyjaciół czy partnera.
Z drugiej strony – nie jest mi obcy również fenomen paraspołecznych relacji. Słyszałam o grach randkowych, chatbotach i mężczyznach, którym do szczęścia wystarczy dostęp do pewnej pomarańczowej platformy z filmami dla dorosłych. Bo przecież flirtowanie, zabieganie o uwagę, kompromisy – to wszystko wymaga wysiłku. A w realiach obecnego świata potrzeba szybkiego ukojenia wygrywa z czasochłonnym budowaniem więzi.
Fantazje kontra rzeczywistość
W codziennym chaosie i pośpiechu to nie miłość, a emocjonalny komfort stał się dla wielu priorytetem.
„Gra spełnia naszą fantazję bycia w związku. Daje emocjonalną wartość bez potrzeby radzenia sobie z negatywnymi emocjami drugiej osoby” – mówi Zaylia, jedna z bohaterek reportażu o Love and DeepSpace. I trudno się z nią nie zgodzić.
Bo relacje są ryzykowne. Prawdziwy człowiek potrafi zranić, rozczarować, a przede wszystkim – nie da się go zaprogramować. Cyfrowy partner nie zniknie bez słowa, nie zostawi cię na „readzie”, nie wbije noża w plecy. Może nie istnieje naprawdę, ale przynajmniej daje poczucie bezpieczeństwa. A to dziś towar deficytowy.
Wojna płci
Nie jest tajemnicą, że oczekiwania wobec płci przeciwnej osiągnęły niezdrowy poziom. Mężczyźni marzą o kobiecie idealnej – zawsze uśmiechniętej, posłusznej, bezproblemowej. Kobiety – o księciu z bajki, który nie tylko ma pieniądze na wymarzony pierścionek, ale też nie zaniedbuje ich emocjonalnie.
Tymczasem świat to nie bajka. Jako kobieta muszę przyznać: mężczyźni bywają przerażający. Mizoginia wciąż ma się dobrze w naszym społeczeństwie. Antyfeministyczny backlash, rosnący w siłę wśród młodych mężczyzn, budzi niepokój. Kobiety wciąż nie są traktowane jak równorzędne istoty – ich potrzeby zbywa się jako „tematy zastępcze”.
W obliczu świata, który nieustannie kwestionuje nasze prawo do bezpieczeństwa i szacunku, sztuczna inteligencja wydaje się nie tylko mniej groźna – bywa bardziej ludzka niż niektórzy mężczyźni.
Epidemia samotności
Żyjemy w czasach, które WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) określiła mianem „epidemii samotności”. I choć mamy dostęp do niemal nieograniczonej liczby osób przez media społecznościowe, czujemy się bardziej odizolowani niż kiedykolwiek wcześniej.
Randkowanie? Udręka. Można trafić do sytuacji typu „situationship” – niby razem, ale bez jasnych zasad. Albo zostać zghostowanym. Złamane serce bez wyjaśnień, bez pożegnania, tylko z ciszą po drugiej stronie ekranu.

Martwy punkt
Mam wrażenie, że jako społeczeństwo utknęliśmy w martwym punkcie. Z jednej strony tęsknimy za bliskością. Z drugiej – nie potrafimy znieść drugiego człowieka. Szukamy substytutów: AI, gier, filmów, seksu wirtualnego. Chcemy emocjonalnego doładowania bez ryzyka porażki.
Pytanie tylko: czy można zbudować miłość na wygodzie?
Nie wiem. Ale wiem jedno – jeśli nie nauczymy się patrzeć na siebie nawzajem jak na równych sobie ludzi, z szacunkiem i otwartością, to nawet najdoskonalsza sztuczna inteligencja nie uleczy naszego emocjonalnego głodu.
A póki co? Niektórzy flirtują z wirtualnymi kochankami w DeepSpace, inni z ChatGPT w pociągu. I kto wie – może właśnie tak wygląda miłość w czasach AI.