– To pomaga w kontaktach. Starałem się w mojej długiej już karierze dyplomatycznej dostosowywać zainteresowania do zainteresowań miejscowych. W Kanadzie popularne jest łowienie ryb z przerębli – nie bardzo sobie to wyobrażałem, a to często rodzaj pikniku na środku jeziora. Na Słowacji ówczesny premier, tak jak i prezydent, bardzo lubili jazdę rowerową, grę w piłkę nożną, więc staraliśmy się jako dyplomaci dostosować. Ale prawdziwych ptasiarzy spotkałem w Singapurze. Miałem dwóch przyjaciół, Lorenza i Alana, miejscowych, którzy mnie wprowadzili w arkana sztuki fotografowania ptaków. Jeżeli idę na rozmowy i przedstawicielom świata politycznego mówię, że nie tylko rozmawiałem z takim czy innym ministrem, ale że znam kraj czasem lepiej niż ich współpracownicy, budzi to nie tylko zainteresowanie, ale i szacunek. Często podczas small talks z przedstawicielami dyplomacji pierwsze pytanie brzmi: „To jak długo jesteś w naszym kraju? Co zwiedziłeś, gdzie byłeś?”. Zaczynam opowiadać o miejscach mniej znanych ogółowi mieszkańców i od razu widać uznanie – przyznaje polski dyplomata.
Subskrybuj