– Mam wrażenie, że po zakończeniu gry w piłkę dopiero teraz trafiłeś w swoje naturalne środowisko…
– Mówisz o aktywności w mediach… Dla mnie środowiskiem naturalnym jest sport. W połowie zeszłego sezonu, kiedy przesunięto mnie do drugiej drużyny ŁKS-u, zrozumiałem, że to mogą być ostatnie momenty, kiedy jestem w sporcie. Błyskawicznie zdałem sobie sprawę, że nie chcę i nie potrafię z tym definitywnie skończyć. Stąd decyzja o edukowaniu się, by zostać trenerem. Zacząłem też pojawiać się w mediach. Sprawy potoczyły się dynamicznie i obecnie jestem ekspertem pierwszej ligi w TVP Sport.
– Dobrze to ukrywasz, czy rzeczywiście przed kamerą nie towarzyszy ci stres?
– Przed programem czuję się podobnie jak w tunelu piłkarskim. Tuż przed wejściem na żywo działają te same mechanizmy jak przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jest fajna adrenalinka, są emocje związane z oczekiwaniem. Później wszystko to puszcza. Zawsze dużo gadałem, było mnie pełno, mam swobodę wypowiedzi. Pozostaje kwestia, czy będę mówił ciekawie, czy pieprzył od rzeczy. W każdym razie dobrze się czuję przed kamerą, ale nie będę czarował, że jestem medialnym zwierzakiem.
Subskrybuj