Jest czerwiec 2023 roku, 6 rano, czekam na dworcu Kijów Pasażerski na pociąg do Kramatorska. Podjeżdża skład. Wagony się wypełniają. Na peronie żołnierze i żegnające ich rodziny – żony, matki, dzieci. Leją się łzy. Ci ludzie nie wiedzą, czy jeszcze się zobaczą. Takie sceny znałem tylko z filmów, a po rosyjskiej agresji na Ukrainę to dzieje się naprawdę.
Alarm lotniczy
Pociąg do Kramatorska jedzie siedem godzin. Rozpędza się do 160 km/godz. Im dalej na wschód, tym toczy się wolniej. Jakby nie chciał tam podążać. Na kolejnych stacjach wysiada większość cywilów. Do końca jadą żołnierze. Obok mnie siedzi Oleg. Po pięćdziesiątce. Mundur, siwe włosy, pod nogami plecak. Na twarzy skupienie. Na dworcu żegnała go piękna kobieta. Płakała. Zagaduję go. Na początku nie za bardzo chce rozmawiać. Potem się rozkręca. Mówi, że był na szkoleniu wojskowym w Polsce, a kilka dni temu dostał powołanie. Do Kramatorska. Tam dowie się, co dalej – Bachmut, Kreminna czy inne miejsce. Jest jednym z najstarszych żołnierzy w pociągu.
Subskrybuj