R E K L A M A
R E K L A M A

Zapomniany bój. Polacy kontra Czerwoni Khmerzy

Polski Kontyngent Wojskowy znalazł się w Kambodży jako komponent sił pokojowych ONZ, które miały ochraniać wybory. Działo się to po latach ludobójstwa dokonywanego przez Czerwonych Khmerów i interwencji wojskowej Wietnamu.

Fot. Flickr

Zadaniem Polaków było zabezpieczenie logistyczne wojsk ONZ. 4. kompania polskiego kontyngentu stacjonowała w bazie w Siĕm Réab. Dowódcą był mjr Wiesław Słoniewski, były komandos. Ochrona bazy należała do Banglijczyków, ale „różnie z tym bywało”. Ponieważ dostawy żywności nie docierały, żołnierze jedli suchary i puszki przywiezione z Polski. Kosztowanie miejscowych potraw kończyło się biegunką. W bazie nie było leków, a mundury i buty nie nadawały się do klimatu monsunowego. Żołnierze chodzili więc w sandałach i klapkach. Doszły kłopoty z żołdem, dużo niższym niż w innych kontyngentach. 

Zagrożenie rosło

Francuzi na przykład brali niemal 10 razy więcej. Dlaczego? Pieniądze z ONZ trafiały do ministerstwa obrony, które większość zagarniało dla siebie, nie wykupując nawet polis ubezpieczeniowych. Ale nawet tak niewielkie pieniądze nie docierały na czas. Zdesperowani żołnierze napisali w końcu list do prezydenta Wałęsy z prośbą o interwencję. Skutek był odwrotny. Do Kambodży wylecieli funkcjonariusze Wojskowych Służb Informacyjnych, by namierzyć autorów listu, skądinąd bezskutecznie. Tymczasem rosło zagrożenie ze strony Czerwonych Khmerów. Codziennie atakowali konwoje z zaopatrzeniem, ginęli żołnierze i wolontariusze. Od kwietnia 1993 roku polska baza była regularnie ostrzeliwana. A trzeba dodać, że praktycznie jedyną zaporą były worki z piaskiem. Żołnierze mogli otwierać ogień wyłącznie w obronie własnej. 

3 maja o godzinie 4.30 ludzie Pol Pota zaatakowali gwałtownie polską bazę. Pięć z sześciu punktów ogniowych obsadzili Polacy, jeden – Banglijczycy. Za broń musieli chwycić żołnierze z obsługi logistycznej. Na 40 żołnierzy przypadło 12 karabinków Kałasznikowa, kilka pistoletów i granatów oraz rakietnica. Banglijczycy dysponowali karabinem maszynowym. Gdy mjr Słoniewski zameldował w dowództwie o ataku, usłyszał, że… ma się poddać. Udał, że nie słyszał rozkazu. Czerwoni Khmerzy atakowali z użyciem kałasznikowów, granatów i wyrzutni rakietowych. Zginęło ich ponoć kilkudziesięciu. Polacy nie ponieśli żadnych strat. Dostali za to podwyżkę żołdu o 3 dolary za dzień służby oraz broń z Polski. 

2024-08-20

Bohdan Melka, „Polscy żołnierze kontra Czerwoni Khmerzy”, YouTube