Wśród polarnych zajęcy. Życie na Grenlandii

Porywisty wiatr zatykał usta, lodowe drobinki kłuły w twarz. Pusto, zimno i daleko. Grenlandia wczesną wiosną to wyzwanie, któremu niełatwo sprostać. 

Fot. Mario Hagen

Szerokokadłubowa maszyna Air Greenland po czterech godzinach lotu z Kopenhagi ląduje w Kangerlussuaq, na jedynym międzynarodowym lotnisku Grenlandii. Jest końcówka maja i na największej wyspie świata zaczyna się wiosna. Okoliczne góry pokryte są jeszcze śniegiem, ale w miasteczku jest sucho i słonecznie. Trwa polarny dzień, a temperatura sięga za dnia 10 – 12 stopni. W drodze do terminalu wieje przyjemny wiaterek i naiwnie myślę, że Grenlandia to miłe miejsce do życia. Nic bardziej mylnego. Zimą wyspa więzi w okowach lodu i stanowi bazę treningową dla zawodowców, dla których celem wyprawy jest biegun. Krótkim latem natomiast sprawdza kondycję niedzielnych turystów, dla których z kolei jest ostatecznym potwierdzeniem ich umiejętności i siły. 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-10-18

Marek Berowski