R E K L A M A
R E K L A M A

Dziś odbył się „Marsz gniewu”. Budżetówka domaga się zmian

Dzisiaj, dokładnie 15 września, odbył się “Marsz Gniewu”. Rozpoczął się się on na placu Defilad w Warszawie. W ten sposób pracownicy sektora publicznego domagają się podwyżek płac.

Fot. YouTube

Protestujący chcą 20-procentowej podwyżki z wyrównaniem od 1 lipca tego roku oraz 24-procentowej podwyżki od 1 stycznia 2024 roku. Wśród uczestników marszu znajdują się pracownicy prokuratur, sądów, straży pożarnej, policji, kierowcy autobusów miejskich, pracownicy ZUS i Państwowej Inspekcji Pracy oraz samorządowcy.

Urszula Łobodzińska, wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Sądownictwa KNSZZ “Ad Rem” i przedstawicielka komitetu protestacyjnego, wyraziła swoje niezadowolenie z faktu, że pracodawca nie dotrzymał obietnicy godziwego wynagrodzenia za ich ciężką pracę na rzecz państwa i społeczeństwa.

Jesteście tu dziś po to, aby pokazać całej Polsce, że państwo polskie jeszcze się nie zawaliło wyłącznie dzięki waszej ciężkiej pracy. Jesteście tu dziś po to, aby wszyscy w Polsce, którzy stanowią prawo i decydują, pamiętali o tym, dzięki komu mogą się chwalić w telewizji swoimi sukcesami. Bez was nie da się w Polsce przeprowadzić żadnej reformy – wołała do uczestników szefowa Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias.

Dorota Gardias, liderka Forum Związków Zawodowych, stwierdziła, że obecny system wynagradzania urzędników prowadzi do tworzenia “biedapaństwa”. Podkreśliła, że inflacja pochłonęła znaczną część ich zarobków, które są niezbędne do codziennego życia. Przypomniała zgromadzonym, że wyższe ceny oznaczają wyższe wpływy do budżetu. Zwróciła ona także uwagę na to, że pieniądze na podwyżki już dawno zostały przez nich przekazane poprzez codzienne wydatki, takie jak zakup chleba czy korzystanie z usług fryzjera. Te pieniądze zostały im odebrane i teraz nadszedł czas, aby je odzyskać.

Gardias przypomniała o niebezpieczeństwie wynikającym z opustoszałych urzędów, posterunków policji i sądów. Ludzie ci w końcu odejdą z tej pracy, a to doprowadzi do chaosu administracyjnego. Przywołała przykład pielęgniarek i położnych. Jeden z uczestników marszu zauważył w rozmowie z reporterem TVN24, że głównym problemem jest to, iż pensje w wielu sektorach budżetówki rosły dużo wolniej niż inflacja i inne pensje. Wielkim problemem jest także to, że niektórzy dostali podwyżki tylko dlatego, że rosła pensja minimalna.

2023-09-15

Sebastian Jadowski-Szreder