2 grudnia 2010 roku pojawił się w moim Magazynie Kryminalnym (na antenie TVP2) komunikat:
„Słupska policja poszukuje listem gończym 33-letniego Józefa W. Podejrzany jest on o dokonanie w Słupsku podwójnego zabójstwa 22 września 2010 roku. Prawdopodobnie poszukiwany obraca się w towarzystwie bezdomnych i może posługiwać się danymi osób z tego kręgu (…). Być może uciekł za granicę”.
Oczywiście w komunikacie podaliśmy personalia poszukiwanego, a także jego aktualne zdjęcie.
Dwa tygodnie po emisji tego komunikatu od rzecznika prasowego komendanta Miejskiej Policji w Słupsku otrzymałem maila:
Temat: poszukiwany za zabójstwo został zatrzymany dzięki programowi „997”. Pragnę państwa poinformować, że poszukiwany przez słupską policję Józef W. został w dniu 5 stycznia 2011 roku zatrzymany na terenie Szwajcarii w miejscowości Winterthur. Zatrzymanie miało dość niecodzienny charakter, gdyż policjanci zwrócili na niego uwagę, bo będąc nietrzeźwy, kierował rowerem. W trakcie kontroli zachowywał się agresywnie i został zatrzymany. Po przywiezieniu do komendy policji policjanci sprawdzali informacje o nim na Google i dzięki temu trafili na stronę programu „997”, gdzie była informacja o poszukiwaniach. Następnie weszli na stronę Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. Po przekazaniu materiału dotyczącego Józefa W. do Szwajcarii mężczyzna został aresztowany na 40 dni. Poddał się uproszczonej procedurze ekstradycyjnej i w przyszłym tygodniu ma zostać przewieziony do Polski. W imieniu kierownictwa jednostki, funkcjonariuszy służby kryminalnej i własnym dziękuję za pomoc – podkomisarz Wojciech Bugiel.
Oczywiście natychmiast poinformowałem telewidzów o tym sukcesie, ale – jak się po latach okazało – przedwcześnie.
Ofiary podwójnego zabójstwa, o które podejrzewany był zatrzymany w Szwajcarii Józef W., to dwaj bracia R. – mieszkańcy Słupska, 60-latkowie: Krzysztof i Zdzisław. Mieszkali wspólnie w poniemieckim domu, który odziedziczyli po rodzicach. Od lat byli bezrobotni, żyjąc właściwie z zasiłków socjalnych. Dorabiali, zbierając złom w mieście. Lubili alkohol, ale – jak mówiono – „nikomu nie wadzili”.
Co zatem wydarzyło się 21 września 2010 roku w domu w Słupsku? Późnym wieczorem braci odwiedziła córka jednego z nich. Kiedy otworzyła drzwi, wiedziała od razu, że stało się coś niedobrego. Był straszny bałagan, poprzewracane meble, ale domowników nie zastała. Kobieta poprosiła o pomoc sąsiadów, a ci wezwali policję. Po kilku minutach policjanci znaleźli martwych nieszczęśników w komórce – drewutni. Jeden z nich miał przywiązane sznurkiem ręce do nóg. Na rękach drugiego znaleziono ślady po sznurkach. Wstępnie ustalono, że braci zamordowano około 10 godzin wcześniej. Z dalszych ustaleń wynikało, że byli katowani przed śmiercią: mieli połamane zęby, żuchwy oraz żebra. Jednak bezpośrednią przyczyną zgonu było uduszenie na skutek przebicia płuc.
Dwa dni po morderstwie zatrzymano dwie osoby podejrzane o tę zbrodnię: syna jednej z ofiar, Piotra R., oraz przyjaciółkę zamordowanych – Teresę G. Synowi śledczy przedstawili zarzut zabójstwa, a kobiecie utrudnianie śledztwa i niezawiadomienie policji o morderstwie. Piotr R. nie przyznał się do zabójstwa ojca i wujka. Jednak podczas składania wyjaśnień wskazał jako sprawcę tej zbrodni przyrodniego brata, Józefa W., zwanego Bogdanem (poszukiwanego przez nasz program). Zatrzymany Piotr R. twierdził, że jego brat pożyczył ojcu i stryjowi pieniądze. Tego wieczoru pojawił się z owym Bogdanem i starali się odebrać dług. Doszło do awantury. Ponoć Piotr związał tylko stryja, a obu zamordował poszukiwany. Na tej podstawie wydano krajowy list gończy zamieszczony potem w „997”. Józef „Bogdan” W. był także poszukiwany przez sąd w Słubicach, gdyż miał odbyć karę za wcześniej popełnione przestępstwa. Piotra R. aresztowano i skierowano na badania psychiatryczne. A wobec Teresy G. zastosowano dozór policyjny, zarzucając jej także zacieranie śladów zbrodni i utrudnianie śledztwa. Deportowany do Polski Józef W. nie przyznał się do podwójnej zbrodni, twierdząc, że tego dnia przebywał we Francji.
Trzy lata później sąd w Słupsku ogłosił wyrok. Wcześniej, na jednej z rozpraw, oskarżony o zabójstwa Piotr R. odwołał swe wcześniejsze wyjaśnienia, także te z wizji lokalnej. Co najbardziej zaskakujące, sąd, ale i wcześniej śledczy nie ustalili, kto właściwie zamordował braci. Sąd uznał, że Piotr R. nie mógł sam zabić ojca oraz wuja, bo już w akcie oskarżenia znalazło się sformułowanie: „zrobił to wspólnie z nieustaloną osobą”, a na miejscu zbrodni zabezpieczono materiał do badań DNA, który pochodził od nieznanej osoby, zapewne zabójcy. Piotr R. przyznał się tylko do związania stryja sznurkiem. Sąd skazał go na… 3,5 roku więzienia, a Teresę G. na 1,5 roku więzienia, w zawieszeniu na 3 lata. Wreszcie trzeci oskarżony, Józef W., którego Piotr R. wskazał jako uczestniczącego w zabójstwie, został oczyszczony z zarzutów. Okazało się bowiem, że w czasie gdy popełniano morderstwo, przebywał w szpitalu we Francji, na co przedstawił odpowiednie świadectwa.