R E K L A M A
R E K L A M A

Na Dworcu Fabrycznym ruch! „Zakręceni czytaniem”

Druga edycja Łódzkich Targów Książki i Sztuki, odbywająca się w dniach 21 – 23 listopada na Dworcu Fabrycznym, przerosła – pozytywnie! – najśmielsze oczekiwania wystawców i zwiedzających i przyciągnęła ponad 80 tysięcy osób. W imprezie uczestniczyło 300 wydawców, autorów indywidualnych, antykwariuszy, artystów i rzemieślników. Imponujący architektonicznie dworzec podzielono na strefy: książek, komiksów, gier i winyli; sztuki, designu i plakatu; spotkań autorskich; warsztatów dla dzieci oraz relaksu i gastronomii.

Nastolatki w kolejce do autorek literatury young adult , fot. Piotr Kamionka/Angora

Sukces jest tym większy, że targi powstały jako oddolna inicjatywa społeczna. Pomysłodawcami wydarzenia było troje łodzian: artystka malarka Ewa Żochowska, prowadząca na pofabrycznym osiedlu pracownię Kreatoora, sąsiadujący z nią właściciel wydawnictwa Księży Młyn Michał Koliński i zarządzający księgarnią z tradycjami Ossolineum Piotr Trybuchowski. W drugiej edycji na placu boju zostali Ewa Żochowska i Piotr Trybuchowski, ale dołączyli do nich kolejni entuzjaści: Daria PrzyłuskaNatalia Królikowska i Małgorzata Drobnik. Wspierani przez wolontariuszy oraz instytucje takie jak Łódzka Kolej Aglomeracyjna, PKP PLK, Urząd Miasta Łodzi i firma TME przygotowali ponad sto spotkań autorskich i paneli dyskusyjnych.

Kultura, nie komercja

W pierwszym dniu odbyła się ważna dla środowiska wydawców debata „Targi książki – rola państwa i samorządów we wspieraniu branży”. W dyskusji prowadzonej przez Annę Groblińską z Radia Łódź uczestniczyli Agnieszka Rasińska-Bóbr z Instytutu Książki, Piotr Trybuchowski oraz Adam Zysk z Porozumienia Wydawców Książek. Mówiono o tym, czego brakuje – szczególnie małym i średnim wydawcom i księgarzom – we współpracy z władzami miast czy instytucji kultury. – Targi są często traktowane przez miasto jako impreza czysto komercyjna. Warto jednak, by spojrzano na nie szerzej – jak na wydarzenie promocyjne, marketingowe, które może wpłynąć na wizerunek miasta i województwa. Nie tylko element kultury, ale nawet edukacji – argumentował Adam Zysk, znający problem od podszewki jako właś ciciel wydawnictwa. – Koszty najmu powierzchni wystawienniczych są windowane. Miasto mogłoby pomóc, uczestnicząc w nich finansowo lub udostępniając powierzchnię pod targi po kosztach. Ważne, żebyśmy przestali być dla władz miasta petentami. By spojrzały na rynek książki szerzej – jako istotną wartość dla miasta.

Gwiazdy young adult i nie tylko

Szczególnym zainteresowaniem cieszyła się literatura young adult – książki pisane przez młode autorki dla czytelników w wieku 12 – 18 lat. Tematami powieści Izabelli Nowaczyk, Wiktorii Stemplewskiej, Weroniki Ploty i Joanny Balickiej są problemy nastolatków. Doświadczenie dojrzewania, pierwsza miłość, budowanie własnej tożsamości. Literatura młodzieżowa chyba dawno nie cieszyła się popularnością na taką skalę.

Czytelnicy spotkali się też m.in. z Wojciechem Chmielarzem, Grzegorzem Kasdepkem, Maciejem Siembiedą, Tomaszem Sianeckim i Katarzyną Butowtt. Premierę miały m.in. „Szczodry” Elżbiety Cherezińskiej, „Podwórka Piotrkowskiej” Joanny Orzechowskiej, „Ostatni gasi światło. Przypowieści o transformacji” Marty Madejskiej i „Zostało im tylko nazwisko. Dzieje rodziny Biedermannów” Ewy Anny Michalskiej.

Kobiety w przestrzeni miejskiej

Inny ważny temat wybrzmiał w ostatnim dniu targów, w czasie panelu „Miejskie herstorie”. Był podsumowaniem trzech dekad pracy badaczek zajmujących się przywracaniem pamięci o kobietach, które wpłynęły na rozwój polskich miast. Anna Sadowska z Gdańskiego Archipelagu Kultury, Ewa Furgał, edukatorka antydyskryminacyjna krakowskiej Fundacji Przestrzeń Kobiet, Marta Zdanowska, współzałożycielka Łódzkiego Szlaku Kobiet, i prowadząca spotkanie Anna Marchewka z „Dziennika Literackiego” zgodnie uznały, że przedostanie się z tematem ważnych Polek do mainstreamu jest sukcesem, jednak nadal należy pilnować, by kobiety – stale wypychane do przestrzeni prywatnej – mogły pozostać w obszarze publicznym. Rozmowa toczyła się również wokół form protestu. – Kobiety wychodzą na ulice, gdy jest już bardzo źle. Kiedy sprawy szorują po dnie – mówiła Marta Zdanowska. – Co nam zostało np. ze Strajku Kobiet? Użyto nas do różnych celów. Jedna strona mówiła o naszej wulgarności i o tym, że właściwie nie wiadomo, o co nam chodzi. A nam chodzi o to, żebyśmy nie musiały umierać bez potrzeby! Druga strona też użyła nas do celów politycznych. Wygrała. I co? I nadal jesteśmy w punkcie wyjścia.

Przebiliśmy sufit

Rozmowa z PIOTREM TRYBUCHOWSKIM z Fundacji „Zakręceni czytaniem”, organizatorem Łódzkich Targów Książki

– Tłumy łodzian na targach. Jest pan zadowolony?

– W tym roku było trzy razy więcej wystawców, cztery razy więcej powierzchni wystawienniczej, cztery razy więcej imprez towarzyszących i cztery kontenery śmieci zamiast jednego (śmiech). Mieliśmy 1000 krzeseł i 120 barierek koncertowych – to duży progres, bo w zeszłym roku jeszcze ich nie potrzebowaliśmy. W największej sali spotkań autorskich mieliśmy 300 miejsc siedzących, a i tak na niektórych ludzie musieli słuchać rozmów na stojąco. Odzew mieszkańców przebił sufit! Podobno z Warszawy przyjeżdżały pełne pociągi czytelników, po raz pierwszy więc trend się odwrócił (śmiech).

– Co pana najbardziej cieszy?

– Największym sukcesem jest odzew tych, którzy przyszli na targi. Bardzo pozytywny. Chcieliby mieć taką imprezę co kwartał (śmiech). Zrobiło to wrażenie nawet wśród największych wydawców, którzy wystawiają się na targach w całej Polsce. Nie tylko nam gratulowali, ale mówili, że to najlepsza impreza w Polsce. Frekwencyjnie to może być w przyszłości najliczniejsze wydarzenie książkowe w kraju. Jesteśmy też ostatnią dużą imprezą niebiletowaną! Sukcesem okazały się także Targi Sztuki wymyślone przez Ewę Żochowską, które w tym roku były już integralną częścią tego wydarzenia. Artyści są zadowoleni, zamierzają wrócić w przyszłym roku.

– Jak to zrobiliście własnym sumptem z Ewą Żochowską?

– Pracowaliśmy z Ewą cały rok. Niestety, ucierpiała na tym moja księgarnia Ossolineum, bo mogłem być w niej rzadziej. Przed samą imprezą powiększyliśmy zespół o 4 osoby. Mieliśmy około 50 wolontariuszy, głównie młodzież, która zaskoczyła nas podejściem do obowiązków i sumiennością. Naprawdę szacunek, rośnie nam fajne pokolenie. Wielu partnerów wniosło wkład przekraczający równowartość własnych zysków dla dobra imprezy, za co dziękujemy. Jeszcze nie wiem, czy targi się spięły finansowo… W innych miastach są traktowane jak dobro narodowe, bo przyjeżdża tłum turystów, wystawców, którzy śpią, jedzą, wydają pieniądze, ale nie u nas. Do tego tamte targi mają bilety, np. Poznań w uproszczeniu to 72 tys. biletów po 20 zł – co daje 1,5 miliona wpływu. Przy podobnych liczbach my to wszystko robimy społecznie. Na szczęście mamy lokalne wsparcie bibliotek wojewódzkiej i miejskiej, Domu Literatury, Polskiej Izby Książki, Akademickiego Centrum Designu, ASP w Łodzi, łódzkich mediów.

– Jaka pomoc jest potrzebna?

– W każdym zakresie: od logistyki, mediów, po najważniejsze – pieniądze. Jak tak dalej pójdzie, za 2 lata nie będzie już dla nas miejsca na dworcu, bo wynajmowane są kolejne przestrzenie, z których korzystamy. Może spojrzą na nas jacyś sponsorzy? Nie byliśmy przygotowani fizycznie na ogrom tej imprezy. Zamiast rozmawiać z gośćmi i czuwać nad atmosferą „święta książki”, pilnowałem spraw technicznych i załatwiałem problemy naszych odwiedzających… W sumie, jeżeli chcemy to robić na wyższym lub podobnym poziomie, musimy rozbudować wszystkie główne działy. 

2025-12-03

Agnieszka Freus