Można jeszcze spojrzeć na równie drogiego Forda Mustanga czy malutką Mazdę MX-5. Wyliczankę zamyka MINI Cooper Cabrio, choć to właśnie od niego powinna zaczynać się rozmowa o tego typu wozach. Pełen uroku brytyjski maluch niezmiennie gwarantuje jedno. Wielką frajdę!
Fakt, że MINI Cooper Cabrio to nie tylko jeden z najfajniejszych nowych kabrioletów, ale też najtańszy z nich, dowodzi, że w tej klasie aut nie ma wielkiej konkurencji. Przynajmniej jeśli mowa o stosunkowo przystępnych cenowo wozach. 131 tysięcy złotych za bazową 163-konną wersję albo 145 tysięcy za mocniejszy wariant, 204-konny sygnowany literą S, to niemałe pieniądze, ale taniej się po prostu nie da. Czy warto? To już bardzo indywidualny wybór… Pewne jest, że kupując auto bez dachu, fundujemy sobie w pakiecie moc spojrzeń. Gdy podróżujemy kabrioletem, patrzą na nas wszyscy i wszędzie, co bywa krępujące i męczące. Zaobserwowałem, że zaparkowany pojazd, którego szczelnie nie zamknęliśmy, dla wielu przechodniów jest niemal jak zaproszenie, żeby wsiąść do środka, a przynajmniej wsadzić tam ciekawskie głowy. Przyłapałem się, że… sam tak robię. Cóż, kabriolety miały i mają w sobie magię. Budziły i pewnie będą budzić spore zainteresowanie, bo taka też jest ich rola. Inną jest dostarczany nam słynny wiatr we włosach. Tego akurat jestem fanem, mogę się nim napawać w nieskończoność. Tyle tylko, że paradoksalnie nie w najcieplejsze dni. Kiedy żar leje się z nieba, lepiej zamknąć dach, bo słońce potrafi dać się we znaki, przypalając czaszkę. Zwłaszcza gdy ugrzęźniemy w korku. Zwolenniczkami pędu powietrza przy szybszej jeździe nie są pewnie przedstawicielki płci pięknej i ich misternie wymodelowane fryzury. Wystarczy kilka minut, żeby je solidnie poczochrać. Czy to wady? Dla marzących o kabrioletach są to oczywistości i nie zniechęcają do tego typu czterech kółek. Ot, cały w tym urok.
Subskrybuj