Nowi sąsiedzi, państwo K., zaczęli składać skargi, twierdząc, że bieganie i śmiech dzieci zakłócają im spokój oraz uniemożliwiają oglądanie telewizji. Konflikt narastał, mimo że państwo Bruździńscy podejmowali liczne działania, by ograniczyć hałas: rozłożyli dywany, dzieci nosiły skarpetki antypoślizgowe, a nawet starano się minimalizować odgłosy codziennych czynności, takich jak przygotowywanie posiłków.
Cisza nocna
Spółdzielnia mieszkaniowa zwróciła uwagę na regulamin dotyczący ciszy nocnej, ale to nie powstrzymało dalszych skarg. Sąsiedzi złożyli oficjalne zawiadomienie, co doprowadziło do interwencji policji. Dorota Bruździńska musiała złożyć wyjaśnienia. Ku jej zaskoczeniu policja stwierdziła, że zgodnie z przepisami to ona ponosi odpowiedzialność za ewentualne zakłócenia porządku. W efekcie sprawa trafiła do sądu, który wydał wyrok nakazowy, skazując kobietę na miesiąc ograniczenia wolności i obowiązek wykonania 20 godzin prac społecznych.
Rodzina była wstrząśnięta wyrokiem. Matka nigdy wcześniej nie była karana. Przepłakała kilka dni. Jej starszy syn budził się w nocy, płacząc ze strachu, że mama trafi do więzienia. Sprawa oburzyła lokalną społeczność, zwłaszcza sąsiadów, którzy stanęli w obronie Bruździńskich. Wskazywali, że rodzina jest spokojna, a dzieci nie zachowują się uciążliwie. Budynek, w którym mieszkają, jest blokiem z wielkiej płyty, co sprawia, że dźwięki łatwo się rozchodzą, ale to część życia w takim miejscu.
Zmuszeni do wyprowadzki
Dziennikarze programu „Interwencja” próbowali ustalić więcej szczegółów, rozmawiając z innymi mieszkańcami. Sąsiedzi podkreślali, że nie słyszą żadnych hałasów, które mogłyby być uznane za wyjątkowo uciążliwe, i byli zaskoczeni, że sprawa trafiła do sądu. Natomiast państwo K. unikali komentarzy, ograniczając się do stwierdzenia, że więcej szczegółów wyjdzie na jaw na rozprawie.
Podczas postępowania sądowego skarżący sąsiad ujawnił, że planuje samodzielnie wyciszyć mieszkanie, wiercąc w suficie codziennie od wpół do siódmej rano. Wyglądało na to, że miał zamiar uprzykrzyć życie Bruździńskim, by zmusić ich do wyprowadzki. Sam przyznał, że nie zależy mu na karaniu pani Doroty, ale chce, aby dzieci zachowywały się ciszej. Rodzina Bruździńskich była oburzona, podkreślając, że będzie walczyć o sprawiedliwość.
Dorota Bruździńska złożyła odwołanie od wyroku, argumentując, że rodzic nie powinien być karany za naturalne zachowanie dzieci.