Najwięcej niechętnych premierowi głosów płynęło z ław Polskiego Stronnictwa Ludowego i to właśnie wiceministra tej partii, Władysława Teofila Bartoszewskiego, całkowicie przypadkowo, w poniedziałek, gdy PSL podejmował decyzję w sprawie głosowania, uderzyła „Gazeta Wyborcza”: Bartoszewski miał przejąć trzy mieszkania, obrazy i milion funtów swojego ojca chrzestnego, znanego mecenasa sztuki Andrzeja Ciechanowieckiego – napisała, sugerując, że chociaż sąd nakazał mu zwrócić 13 mln zł wraz z odsetkami (w sumie 27 mln zł), to polityk przepisał majątek na żonę i unika spłaty zobowiązań. Dodatkowo gazeta zasugerowała, że Bartoszewski boi się sprawdzenia przez służby, bo nie wystąpił do ABW o poświadczenie bezpieczeństwa dające dostęp do tajnych dokumentów. – To sprawdzona metoda Donalda Tuska – mówi Anna Kwiecień z PiS. – W ten sposób dyscyplinuje swoich posłów i koalicjantów. Wczoraj sprawa Bartoszewskiego, dziś pana Kołodziejczaka. We wtorek portal Goniec.pl napisał, że wiceminister rolnictwa kupił wyższe wykształcenie. Najpierw miał próbować na Collegium Humanum, a gdy prokuratura przecięła nielegalny proceder w tej szkole, miał kupić dyplom w wołomińskiej uczelni. Kołodziejczak zaprzecza, mówi, że wielu kwestii nie pamięta, a w ogóle twierdzi, że jest ofiarą. Czyją? Nie precyzuje. W głosowaniu nad wotum zaufania podniesie rękę za premierem i rządem, chociaż kilka dni wcześniej mówił, że nie będzie go dalej firmował, odchodzi z klubu i przestaje być wiceministrem. Co go przekonało? Trudno powiedzieć, poseł przestał odbierać telefon.
Subskrybuj