R E K L A M A
R E K L A M A

Recenzja “Until Dawn” – film kontra gra

Clover (Ella Rubin) wraca po roku do miejsca związanego z tajemniczym zaginięciem swojej siostry Melanie. Towarzyszy jej grupa przyjaciół – były chłopak Max (Michael Cimino), medium Megan (Ji-young Yoo), energiczna Nina (Odessa A’zion) oraz jej chłopak Abe (Belmont Cameli). Cała piątka trafia do opuszczonego centrum turystycznego w odludnej dolinie, gdzie chcą zmierzyć się z traumą i znaleźć odpowiedzi. Szybko jednak okazuje się, że nie są tam sami – pojawia się zamaskowany zabójca, a jedno po drugim zaczyna ginąć. Gdy wydaje się, że to koniec, bohaterowie budzą się znów na początku tego samego wieczoru. Okazuje się, że są uwięzieni w pętli czasowej. Każda próba zmiany przebiegu wydarzeń przynosi nowe zagrożenia i odkrywa kolejne fragmenty tajemnicy. Film stopniowo odsłania, że nie chodzi tylko o ucieczkę przed mordercą, ale o coś znacznie głębszego – psychologicznego i osobistego.

Porównanie 

Until Dawn jako gra z 2015 roku była oparta na zupełnie innym fundamencie – interaktywnej fabule, w której każda decyzja gracza mogła doprowadzić do zupełnie innego zakończenia. Tzw. efekt motyla był sercem rozgrywki: czy pomożesz komuś, czy zostawisz go w potrzebie? Czy pójdziesz za głosem rozsądku, czy emocji? Każdy wybór miał konsekwencje i prowadził fabułę w zupełnie inne miejsce. Do tego dochodziła niezapomniana sceneria – ośnieżone, górskie odludzie i mroczna, nieprzyjazna chata, która potęgowała poczucie izolacji i zagrożenia.

Tego klimatu w filmie nie ma. Akcja została przeniesiona w dolinę, bez śniegu, bez gór, bez tej samej surowości, co niestety odbiera część unikalnej atmosfery znanej z gry. Zamiast efektu motyla, film wprowadza motyw pętli czasowej – motyw wciąż skutecznie oddziałujący na emocje, ale nie w ten sam sposób, jaki jest znany z gry. Fani gry mogą poczuć zawód, jeśli oczekiwali bezpośredniego przełożenia znanych im mechanik i klimatu. Choć film nie jest wierną adaptacją, da się w nim znaleźć smaczki dla fanów gry – zarówno w postaciach i ich określonych zachowaniach, jak i samej konstrukcji napięcia. Niektóre rozwiązania scenariuszowe wydają się inspirowane ukrytymi wyborami z gry, co można uznać za ukłon w stronę oryginału. Mimo zmian, Until Dawn jako samodzielny horror broni się dobrze. Reżyseria, klimat i aktorstwo stoją na przyzwoitym poziomie. To film bardziej thrillerowy niż brutalny, oparty na atmosferze i psychologicznym niepokoju, z kilkoma ciekawymi zwrotami akcji.

Film nie jest jasną adaptacją gry i nie próbuje nią być. Zmieniono wiele: scenerię, ton, mechanikę opowieści. Ale jako niezależny horror “Until Dawn” potrafi wciągnąć, zaintrygować i zbudować napięcie. Dla fanów gry – interesujący dodatek, choć nie spełni wszystkich oczekiwań. Dla fanów horroru – całkiem solidna propozycja na wieczór.

2025-06-30

Weronika Broczkowska