– Po pierwsze, gry komputerowe przestały być domeną nastolatków. Najwięcej graczy znajduje się w przedziale wiekowym 30 – 40 lat – twierdzi dr hab. Łukasz Kaczmarek, profesor psychologii z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po drugie, nałogowców nie jest tak dużo, jak nam się wydaje. Media, nagłaśniając skrajne przypadki, dają fałszywy obraz epidemii.
– W społeczeństwach rozwiniętych, a do nich zalicza się także Polskę, uzależnienia od gier komputerowych to około 2 proc. populacji. Natomiast w gry komputerowe gra aż 70 proc. ludzi. Podobnie jest z agresją.
Jak pokazują badania, pod wpływem gier rośnie ona minimalnie.
– Gdybyśmy przełożyli to na lepiej zrozumiałe punkty IQ, to byłby wzrost o 1,5 punktu. Czyli różnica zupełnie nieodczuwalna w życiu codziennym. Trudno odczuć różnicę w poziomie inteligencji u osoby, która ma 100 punktów i 101,5 punktu IQ.
Według jednego z uczonych zajmujących się analizowaniem zdrowia psychicznego graczy, żeby naprawdę wpaść w amok, trzeba by grać w najbardziej brutalne gry przez 27 godzin dziennie, nie zważając na fakt, że dzień ma jedynie 24 godziny. Skłonność do agresji nie jest bowiem winą gier ani też, jak dawniej sądzono, winą telewizji czy filmów pełnych przemocy.
– Zawsze znajdowaliśmy jakieś pozornie racjonalne i logiczne wyjaśnienie wybuchów złości czy zachowań psychopatycznych za sprawą tej czy innej nowinki. Jeszcze jeden mit mówi, że gracze mają problem z nawiązywaniem więzi społecznych, są lękliwi, nie potrafią radzić sobie ze stresem. Ale dotyczy to tylko najbardziej uzależnionych. Umiarkowane granie czyni ludzi szczęśliwszymi.
– Gry stanowią relatywnie tanie, łatwo dostępne i skuteczne źródło pozytywnych emocji (…). Regularne, codzienne doświadczanie takich emocji prowadzi również do poprawy zdrowia somatycznego, bo redukuje stres. Pod ich wpływem nasilają się procesy anaboliczne, służące odbudowie i wzmocnieniu organizmu. Zaś wygrana w świecie wirtualnym stanowi namiastkę sukcesu, który może nam pomóc utrzymać równowagę po trudnym dniu w pracy.