Czarny Kontynent u większości Polaków nie wywołuje pytań czy wątpliwości, co wynika z głębokiego przekonania, że znamy go jak własną kieszeń. Ta granicząca z głupotą pewność płynie z jednego źródła: anachronicznej wiedzy czerpanej z Sienkiewiczowskiej ramotki „W pustyni i w puszczy”. Nie myślę tu o północnej Afryce, arabskiej, czarterowej i globtroterskiej, w miarę już rozpoznanej, ale Afryce Subsaharyjskiej, tej zachodniej, wschodniej i południowej. Niewiedza polska na ten temat przynosi wymierne i niemałe straty, gdyż w sensie biznesowym Polska jest w Afryce zwyczajnie nieobecna. Bo i po co? Skoro tam lwy, dzicy i malaria?
Stereotyp obowiązujący w Polsce w dużym stopniu pokrywa się ze stereotypem popkulturowym, podzielanym przez większość narodów świata, z wyłączeniem tych, które po konferencji berlińskiej w 1885 roku z Afryki wyssały fortuny. Niemniej świadomość, że może Afryki się nie rozumie, bo Afryka to coś innego niż nam wdrukowano, gryzie społeczeństwa i generuje działania, często szlachetne, ale niemądre.
Subskrybuj