R E K L A M A
R E K L A M A

Białoruska propaganda. Polska szykuje inwazję na sąsiada

Rządowa propaganda w Mińsku znów straszy, że Polska przygotowuje inwazję na Białoruś. Tym razem pretekstem do napaści ma się stać perfidna prowokacja. 

Fot. Flickr

Budzącymi niepokój danymi, którymi dysponuje ponoć Rada Bezpieczeństwa kraju, podzielił się portal Białoruski Przegląd Wojskowo-Polityczny. Zapewne dla większej wiarygodności powołał się zarówno na samego Alaksandra Łukaszenkę, jak i na własne „źródła z pogranicza”. To właśnie one miały donieść, że „Polska znacznie zwiększyła liczebność formacji wojskowych na wschód od Białegostoku”, gdzie obserwuje się „stałe przemieszczanie sprzętu i personelu”. Co więcej, region ten już ma opuszczać ludność cywilna… – Jest raczej retorycznym pytanie, z czym to jest związane – piszą autorzy publikacji zatytułowanej „Białoruś – agresorem, Polska – ofiarą”. I nie szczędzą szczegółów. Nie tylko rzekomych ruchów, ale także całej domniemanej operacji, która za nimi stoi. A chodzi ni mniej, ni więcej, tylko o plany białoruskiej emigracji politycznej „dokonania zbrojnej napaści na Białoruś ze strony Polski lub Ukrainy”. Takie plany miały uknuć właśnie polskie i ukraińskie tajne służby. I w tym celu organizują razem perfidną prowokację na granicy polsko-białoruskiej. – Zgodnie z założeniami wspólna polsko-ukraińska operacja powinna odbyć się pod białoruską flagą – czytamy dalej w artykule. 

Rzekomym agresorom mają dopomóc działania „centrum dowódczo- koordynacyjnego Pospolite Ruszenie”, czyli organizacji „zbiegłych do Polski i zamieszkałych tam Białorusinów, którzy z zajadłą regularnością deklarują swoje historyczne prawa do Białegostoku” – twierdzą autorzy artykułu. – W konsekwencji polskie wojska, skoncentrowane na granicy w ramach operacji „Bezpieczne Podlasie”, zlikwidują „białoruskie grupy dywersyjno-rozpoznawcze”, które rzekomo wtargnęły na terytorium Polski – tak zdaniem propagandystów z Mińska wygląda dalszy scenariusz. – W rzeczywistości będą to przygotowane przez Polaków „chorągwie” – oddziały bojowe tzw. pospolitego ruszenia. Społeczności międzynarodowej zostanie pokazany zainscenizowany następujący obrazek: Białoruś jest agresorem, Polska – ofiarą. 

Najstraszniejsze ma odbyć się potem…

– W związku z ekscesem na pograniczu niezwłocznie nastąpi reakcja białoruskich „sił demokratycznych” i Zachodu, w szczególności już sprawującego władzę prezydenta USA Trumpa. Zostanie zwołana Rada Bezpieczeństwa ONZ – odsłania Białoruski Przegląd Wojskowo-Polityczny dalsze kulisy rzekomego międzynarodowego spisku. – Należy oczekiwać, że Zachód wystawi białoruskim władzom ultimatum: złożenie pełnomocnictw, wyprowadzenie z Białorusi rosyjskich wojsk i przeprowadzenie nadzwyczajnych, już „demokratycznych” wyborów.

I tu właśnie tkwi klucz do całej historii. Już w minionym tygodniu na Białorusi rozpoczęło się przedterminowe głosowanie w rozpisanych na niedzielę 26 stycznia wyborach prezydenckich, w których rządzący krajem od 1994 roku dyktator postanowił przedłużyć swoją władzę o kolejne pięć lat. A co może być lepszym usprawiedliwieniem dla zachowania władzy niż przekonanie, że siłą chce odebrać ją zewnętrzny wróg korzystający z usług rodzimych zdrajców? Lub przynajmniej próba nastraszenia tym obywateli. Bo wróg – przynajmniej zdaniem Łukaszenki i jego reżimu – nie tylko nie śpi, ale dniem i nocą knuje, jakby go tu obalić… – Jest oczywiste, że w razie odmowy władz Białorusi wykonania żądań Zachodu, w Polsce i Ukrainie nastąpi realizacja tzw. Planu Zwycięstwo – twierdzą autorzy artykułu. – Wtedy właśnie (…) nie jest wykluczona próba wkroczenia przez Polskę na terytorium Białorusi z Zachodu. 

Nic nowego

Podobne oskarżenia pod adresem naszego kraju nie są niczym nowym. Propaganda w Mińsku wysuwa je wręcz cyklicznie, a w przededniu „wybrania” Łukaszenki na kolejną kadencję jedynie się nasiliły. Zaledwie miesiąc temu o rzekomych planach podobnej inwazji informowała już państwowa TV ONT, twierdząc, że… szkolona przez antyterrorystów z GROM-u zbrojna antyłukaszenkowska opozycja zamierza wtargnąć na Białoruś aż z trzech stron: z Polski, Ukrainy i Litwy. Ale „na szczęście” wszystkie te knowania są w porę demaskowane i udaremniane. Bo przecież jak zapewnia sam 70-letni już dyktator, „wrogowie nie doczekają jego śmierci”. Co można rozumieć jako zamiar rządzenia krajem dożywotnio. 

2025-01-31

CEZ na podst.: belvpo.com, ont.by